Przegrały bo przespały pół godziny meczu. Mimo odrodzenia w ostatniej kwarcie koszykarki Basketu 90 Gdynia nie awansowały do finału PP

Rekord frekwencji na trybunach Gdynia Arena, kapitalna pogoń za rywalkami i rzut Kaleah Copper doprowadzający do dogrywki. Wielkich emocji dostarczyło półfinałowe spotkanie Pucharu Polski koszykarek Basketu 90 i Wisły Can Pack Kraków. Happy-endu dla gospodyń turnieju jednak nie było.
Basket 90 nie zagra w finale Pucharu Polski, bo zawalił pierwsze trzy kwarty. Po prawie pół godzinie gry kiedy przewaga Wisły wyniosła blisko 20 punktów  wydawało się, że mecz został zamknięty, a gdynianki jedynie mogą powalczyć o jak najmniejszy wymiar kary. Gospodynie mimo gorącego dopingu, jakiego w tym sezonie we własnej hali jeszcze nie miały, dały się zdominować krakowiankom.

DUŻO NIEDOKŁADNOŚCI

W oczy rzucała się niedokładność poczynań ofensywnych gdyńskiego zespołu. Nie chodzi tylko o oddawane często na siłę rzuty, ale przede wszystkim straty, których popełniły w sumie aż 19. Nic nie wskazywało na to, że są zdolne podnieść się z kolan. Kontuzja Aldony Morawiec i przewinienia techniczne odgwizdywanie trenerowi Gundarsowi Vetrze nie pomagały poprawić bardzo trudnej sytuacji. Pewnie w kilku sytuacjach łotewski szkoleniowiec miał podstawy, aby się zirytować, ale na pewno jego zespoł nie przegrał meczu przez sędziów.

POTRAFIŁY SIĘ ODRODZIĆ

W ostatniej części spotkania kiedy wydawało się, że nawet same gdynianki już nie wierzą w możliwość odwrócenia losów rywalizacji, zaczęły dziać się niesamowite rzeczy. Agresja w obronie gospodyń sprawiła, że Wisła na ostatnim odcinku drogi do finału, która mogła być spacerkiem, przerodziła się w paniczną ucieczkę przed rozwścieczonym Basketem. Gdynianki poczuły krew, a najmocniej zaczęła kąsać Kahleah Copper. Amerykanka była autorką rzutu za 3 punkty, na 3 sekundy przed końcem. Mimo ręki rywalki trafiła i doprowadziła do dogrywki. Basket mógł wcześniej zakończyć mecz, ale pudłował na potęgę w łatwych sytuacjach podkoszowych, a także z linii rzutów wolnych. W dogrywce stracił parę, ale mimo braku awansu gdyńskim koszykarkom należą się słowa uznania za odrodzenie w samej końcówce.

Mariusz Hawryszczuk
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj