Fenomenalni, fascynujący, fantastyczni. Siatkarze Trefla Gdańsk zdobyli Puchar Polski!

Miało być piekielnie trudno i choć rzeczywiście łatwo nie było, to wystarczyły trzy sety. W trzech setach Trefl Gdańsk rozprawił się z PGE Skrą Bełchatów i zdobył Puchar Polski! Gdańszczanie zagrali perfekcyjnie, zdominowali rywali i zwyciężyli 3:0 (25:21, 25:23, 25:22). Gdańszczanie dobrze zaczęli spotkanie i nie pozwolili PGE Skrze odskoczyć tak, jak w półfinale zrobiła to ZAKSA. Żółto-czarni pilnowali wyniku, który na początku oscylował wokół remisu, ale podopiecznym Andrei Anastasiego w końcu udało się odskoczyć i po dwóch dobrych akcjach blokiem prowadzili 13:11. W pole zagrywki wszedł Mateusz Mika, który sprawił sporo problemów bełchatowianom, dobrze atakował MVP półfinału – Damian Schulz i gdańszczanie mieli już trzy „oczka” przewagi, a trener rywali poprosił o przerwę. Poskutkowało, bo jego zespół odrobił dwa punkty, ale czas wziął wtedy Anastasi, efekt był ten sam i przewaga Trefla ponownie była bezpieczna. Na tyle bezpieczna, że gdańszczanie spokojnie utrzymali ją do końca i wygrali 25:21.

WIĘCEJ EMOCJI, ALE PEWNE ZWYCIĘSTWO

Świetny poziom gry Trefl utrzymał także w drugim secie. Punktową zagrywką i świetnym atakiem popisywał się Schulz, błędy po stronie gry popełniał Ebadipour i gdańszczanie prowadzili 10:8, a chwilę po chwili już 15:11. O czas poprosił trener Skry i jego podopieczni zdobyli punkt, ale chwilę później serwis zepsuł Karol Kłos i utrzymywała się przewaga Trefla. Bełchatowianie mieli jednak w składzie i dobrej dyspozycji Mariusza Wlazłego i dzięki niemu zmniejszyli straty do dwóch punktów. Wtedy jednak w końcu zaatakował Daniel McDonnell, w kolejnych akcjach dwukrotnie świetnie zaatakował Szalpuk i gdańszczanie prowadzili 21:17. Takiej przewagi nie mogli już roztrwonić i choć rywale zbliżyli się jeszcze do wyrównania, to żółto-czarni ostatecznie triumfowali 25:23.

NIE DO ZATRZYMANIA

Nie było zaskoczenia, kiedy trzeci set rozpoczął się od wyrównanej gry i początkowo utrzymywanego remisu, a później stopniowego przejmowania kontroli przez Trefla. Na parkiecie szalał Schulz, czy to atakując, czy popisując się asem serwisowym. Żółto-czarni prowadzili już 13:10, ale wtedy zatrzymali się, Skra zdobyła trzy punkty z rzędu i Anastasi musiał prosić o czas. Poskutkowało pośrednio, bo zagrywkę zepsuł Ebadipour, a po chwili już bezpośrednio, bo Mika pojedynczym blokiem zatrzymał Wlazłego. Bełchatowianie nie przestali jednak grać i wyszli nawet na prowadzenie, ale chwilę później znów wszystko było pod kontrolą Trefla, który po ataku po bloku Szalpuka prowadził 21:19. Skra odpowiedziała zdobyciem punktu, na co Trefl zareagował dwoma „oczkami”. Skra jeszcze się broniła, trener poprosił o czas, ale gdańszczanie byli nie do zatrzymania, pokazali klasę i charakter i zwyciężyli 25:22, a cały mecz 3:0.

Niewiarygodna historia stała się faktem. Targany problemami finansowymi Trefl miał nie mieć szans już w półfinale. W finale miał zostać pozbawiony nadziei i złudzeń, a okazał się zespołem o klasę lepszym od faworyzowanej PGE Skry. Gdańszczanie napisali kawał pięknej historii i po trzech latach odzyskali dla Trójmiasta Puchar Polski.

PGE Skra Bełchatów – Trefl Gdańsk 0:3 (21:23, 23:25, 22:25)

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj