Śląsk atakował skrzydłami, Lechia – skrzydełkami. Gdańszczanie przegrywają w „meczu przyjaźni” i dalej walczą o utrzymanie

Piłkarze Lechii przerwali passę trzech meczów bez porażki. Gdańszczanie przegrali ze Śląskiem Wrocław 1:3, a kluczowe role w meczu odegrali skrzydłowi obu drużyn, którzy przesądzili o wyniku. Większą jakość mieli ci, którzy wystąpili w barwach gospodarzy i to oni zapewnili zespołowi Tadeusza Pawłowskiego zwycięstwo. Lechia tak naprawdę nie zdążyła jeszcze dobrze wejść w mecz, a już mogła przegrywać. Gospodarze rozegrali koronkową akcję – dwukrotnie podawali do siebie zagraniami piętką – a wykończyć próbował ją Robert Pich. Słowak uderzył tak, że Dusan Kuciak tylko przyglądał się piłce, ale ta ostatecznie wylądowała na poprzeczce. Gdańszczanie nie czekali na kolejne akcje rywali i sami podobnie spróbowali, ale strzał Simeona Sławczewa zewnętrzną częścią stopy był mniej dokładny. Bułgar chwilę później miał jeszcze lepszą okazję, ale głową uderzył fatalnie i nie stworzył żadnego zagrożenia.

SKRZYDŁA ŚLĄSKA PRZESĄDZIŁY

Gra Śląska opierała się na skrzydłowych. Wrocławian napędzali Pich i wyjątkowo dobrze dysponowany Jakub Kosecki. To ten duet zapewnił gospodarzom drugą bramkę. Pierwszy posłał idealne prostopadłe podanie, a drugi dość szczęśliwie pokonał Kuciaka w sytuacji sam na sam. Wcześniej lepszy od słowackiego bramkarza okazał się Marcin Robak, ale on sytuację miał o tyle ułatwioną, że uderzał z rzutu karnego po zagraniu ręką Flavio Paixao. Do 30. minuty były golkiper Legii Warszawa wyciągnął piłkę z bramki dwukrotnie.

MOGŁO BYĆ WYRÓWNANIE, BYŁY WIĘKSZE STRATY

Dopiero po drugiej bramce goście postanowili znów zaatakować. Nie kombinowali i skopiowali akcję rywali. Znów zrobiło to dwóch skrzydłowych, znów pierwszy – Flavio – posłał prostopadłe podanie, a drugi – Peszko – wykończył akcję i trzeba przyznać, że zrobił to pewniej niż wcześniej Kosecki. W składzie Lechii znalazło się miejsce dla trzech skrzydłowych. Trzecim był Lukas Haraslin, który mógł dać gdańszczanom wyrównanie, ale będąc oko w oko z bramkarzem, fatalnie spudłował. Skrzydłowy gości swojej szansy nie wykorzystał, ale idealnie zrobił to jego odpowiednik. Kosecki bez żadnych problemów ograł Ariela Borysiuka, nic nie zrobił sobie także z obecności Patryka Lipskiego i Daniela Łukasika i pięknym strzałem dał Śląskowi prowadzenie 3:1 do przerwy.

VAR ZABRAŁ SZANSĘ

W drugiej połowie gospodarze mogli błyskawicznie rozstrzygnąć losy meczu, ale z potężnym strzałem Picha poradził sobie imponujący refleksem Kuciak. Kolejne minuty to próby pozycyjnych ataków Lechii i – a jakże inaczej – wejścia skrzydłami w wykonaniu Śląska. Gdańszczanie najbliżej kontaktowej bramki byli, kiedy… sędziowie VAR analizowali powtórki. Arbiter meczu wskazał na „wapno”, ale po weryfikacji oddano piłkę Śląskowi. Poza tym próby gości były nie specjalnie groźnie. Szarpał Peszko, impulsy próbowali też dawać Joao Oliveira i Patryk Lipski, ale obrońcy gospodarzy nie mieli problemów z ich akcjami.

WALKA O UTRZYMANIE TRWA

Do końca meczu, który na dobrą sprawę rozstrzygnięty został w pierwszej połowie, obie drużyny nie stworzyły już większego zagrożenia, a największe emocje powodowały słowne pojedynki między zawodnikami. Gdańszczanie zagrozili co prawda Słowikowi w doliczonym czasie gry, ale bramkarz nie dał się zaskoczyć. Dla Lechii porażka oznacza ciągle realne zagrożenie spadkiem. Gdańszczanie nie wykorzystali szansy na odskoczenie Bruk-Betowi Termalice Nieciecza na osiem punktów i w kolejnych spotkaniach dalej będą musieli walczyć o utrzymanie.

Śląsk Wrocław – Lechia Gdańsk 3:1 (3:1)

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj