Trójmiejskie kluby zamieniły się rolami. Lechia zaskakuje spokojem, Arka – transferową ofensywą

Trójmiejskie kluby postanowiły odkleić łatki, które mają od dawna. Lechia, pomimo otwartego okienka transferowego, zachowuje spokój i dba o stabilizację. Arka z kolei na rynku „rozpycha się łokciami”, budując zupełnie nowy zespół. Słysząc transferowa ofensywa, w kontekście trójmiejskiego klubu, nawet średnio rozgarnięty kibic polskiej piłki pomyśli od razu o Lechii. Biało-zieloni solidnie na to zapracowali, kiedy w poprzednich latach szaleli na rynku. Z większą stabilizacją kojarzyła się raczej Arka. Gdynianie raczej decydowali się na wypożyczenia, ewentualnie w grę wchodzili zawodnicy wolni, eksperymenty, które często nie „wypalały”.

Aktualne okienko transferowe taki stan rzeczy obala. To Arka rozpycha się łokciami i od podstaw buduje nowy zespół, a Lechia to sprawy podchodzi dużo spokojniej.

ŻÓŁTO-NIEBIESKI PLAC BUDOWY

Zbigniew Smółka przebudowuje żółto-niebieski zespół i do swojej budowli wykorzystuje mnóstwo nowych, różnorodnych materiałów. Z Sandecji Nowy Sącz wyciągnięto Alesandara Koleva, który w zeszłym sezonie miał wzbudzać zainteresowanie nawet Lecha Poznań. W barwach spadkowicza zdobył siedem bramek i miał trzy asysty. W zespole spadkowicza wyglądał co najmniej solidnie. Sprowadzono też Gorana Cvijanovicia i Nabila Aankoura z kieleckiej Korony, którzy łącznie w zeszłym sezonie uzbierali jedenaście goli i trzy ostatnie podania. Zawodnicy sprawdzeni, trudno powiedzieć o nich, że to eksperyment. To określenie z pewnością pasuje jednak do Christiana Maghoma’y. Dumnie wygląda przy tym transferze nazwa Tottenhamu, wiek (20 l.) też jest w porządku. Problem w tym, że to jedna wielka niewiadoma. Podobnie można powiedzieć o Luce Mariciu, ale w jego przypadku PESEL nie jest już atutem. Poprzedni sezon to dla 31-latka zaledwie 17 występów.

ZACIĄG Z ZAPLECZA

Jest także zaciąg z Nice I ligi. Nikomu, kto interesuje się ekstraklasą, nie trzeba przedstawiać Michała Janoty. Wiadomo, że potrafi grać w piłkę. Wiadomo też, że nie zawsze to pokazuje. Do tej pory ma na koncie 96 meczów w Ekstraklasie, w których zdobył 6 goli. Inny ofensywny pomocnik, Mateusz Szwoch, którego w Gdyni już nie ma, tylko w zeszłym sezonie strzelił ich 10. Jest jeszcze otrzaskany na zapleczu Karol Danielak. W zeszłym sezonie zaliczył niespełna 3000 minut, trzykrotnie trafił do siatki – solidny, jak na lewego obrońcę, bilans. Z Puszczy Niepołomice przyszedł także Marcin Staniszewski, ale on będzie prawdopodobnie jedynie zastępcą Pavelsa Steinborsa. Na prawą stronę defensywy sprowadzono za to kolejnego pierwszoligowca – Roberta Sulewskiego z Zagłębia Sosnowiec. Wybór co najmniej nieoczywisty.

BIAŁO-ZIELONA STABILIZACJA

W Lechii transferowa ofensywa wygląda dużo skromniej. Jest zapowiadany od dawna Egy Maulana Vikri – ogromna niewiadoma. Może być gwiazdą ligi i zostać sprzedany za wielkie pieniądze, ale może się też zdarzyć, że po latach będziemy go wspominać, jako tego, który najwięcej dla Lechii zrobił na Instagramie. Bardziej pewne opcje to Zlatan Alomerovic i Jarosław Kubicki. Obaj z występami na poziomie ekstraklasy, obaj mogą być solidnym wzmocnieniem składu. Na razie wygląda na to, że podstawowym bramkarzem dalej będzie Dusan Kuciak, ale dobrze, że będzie miał zastępstwo w postaci solidnego golkipera. Z wypożyczeń wrócili też Jakub Arak, Michał Mak i Mateusz Lewandowski.

RECEPTA NA SUKCES

W obu zespołach wielu zawodników także pożegnano. Odeszli piłkarze zbędni (choćby Milen Gamakow czy Achilleas Poungouras), ale odeszli także ważni (Marco Paixao, Simeon Sławczew czy Michał Marcjanik). Gołym okiem widać, że w Trójmieście zaszły konkretne zmiany. Arka chce wyjść z przeciętności, powalczyć nie tylko w Pucharze Polski i konkretnie swoje chęci realizuje poprzez politykę transferową. Lechia z kolei marzy o stabilizacji. Poprzedni sezon był koszmarem, którego biało-zieloni nie chcą już powtarzać. Zobaczymy, która strategia okaże się skuteczniejsza.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj