Rosnąca frekwencja, rosnąca jakość i… stały niedosyt. Lechia remisuje ze Śląskiem 1:1

Lechia Gdańsk udanie rozpoczęła rozgrywki Lotto Ekstraklasy i jest niepokonana po dwóch ligowych kolejkach. Zapewnień o nowej, lepszej drużynie, przynajmniej na razie między bajki odłożyć nie można, ale niedosyt jak to w przypadku remisów zostanie. Trener Piotr Stokowiec jako główny mankament biało-zielonych z zeszłego sezonu wymieniał przygotowanie fizyczne. Gdańszczanie przegrywali końcówki spotkań, brakowało im sił, byli wolniejsi od rywali. Ale od początku obecnych rozgrywek widać inną dynamikę, szybsze tempo gry, a za tym także wymierne efekty. Dlatego na trybunach Energa Stadionu w meczu przyjaźni przeciwko Śląskowi Wrocław zasiadło ponad 14 tys. widzów.

SZYBKA BRAMKA

Spryt Lukasa Haraslina należy docenić. Słowak wiedział, kiedy wejść w zwarcie, w konsekwencji dając poważne powody Szymonowi Marciniakowi do podyktowania rzutu karnego. Jedenastkę na gola zamienił Flavio na tyle szybko, by ustawić grę. Ale to „ustawienie gry” z każeą minutą działało na niekorzyść Lechii. Piłkarze przestali myśleć o konstruowaniu ofensywnych akcji, a zaczęli głowić się nad tym, jak dowieźć skromne 1:0 do końca meczu.

To musiało się skończyć źle w drugiej połowie. O ile sytuacje Piecha i Cholewiaka jeszcze uszły gdańszczanom płazem, o tyle już dośrodkowanie z rzutu rożnego nie. Najwyżej pod koniec spotkania wyskoczył Piotr Celeban, który zanotował 2. trafienie w tym sezonie.

SAMI SĄ SOBIE WINNI

I tylko szkoda, że zabrakło gospodarzom instynktu. Podopieczni Piotra Stokowca mieli do 50. minuty co najmniej 3 sytuacje bramkowe, które mogły pogrążyć Śląsk skutecznie. W każdej z nich zabrakło zimnej głowy, przy jednocześnie dostatecznej nonszalancji. Najbarwniejszym przykładem był drugi rzut karny, którego wykonanie miało wyglądać w stylu Panenki, a skończcyło… w rękach Jakuba Słowika. W efekcie drugie zwycięstwo zastąpił lament nad nieskutecznością i utratą punktów. Ale grzechem byłoby nie dostrzec długich fragmentów dominacji biało-zielonych i wysokiej kultury gry. Ona przy wyciągnięciu odpowiednich wniosków powinna zaprocentować w przyszłości.

 
Oba zespoły osłabione zostały swoimi czołowymi skrzydłowymi. Lechia zagrała dziś i przez najbliższe miesiące grać będzie bez Sławomira Peszki. Skrzydłowy otrzymał karę 3 miesięcy absencji od rozgrywek ligowych. Z kolei wrocławską drużynę opuścił Jakub Kosecki, który zamienił polską ligę na turecką Ekstraklasę. Nie zmieniło to dobrego, żywego obrazu gry i wydaje się, sprawiedliwego remisu.

PAMIĘTALI… POŁOWICZNIE

I na koniec ku pamięci. Przed spotkaniem chwilą ciszy uczczono zmarłą niedawno legendę Lechii, obrońcę Romana Korynta. Zadedykowano mu oprawę pt. „Legendzie Klubu, Panu Romanowi Koryntowi”. Można tylko żałować, że frekwencja na cmentarzu w Gdyni Pierwoszynie nie była równie należyta, jak piękny transparent na stadionie w piątkowy wieczór.

pkat
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj