Widowisko godne polecenia i wspominania. Lechia ogrywa Wisłę w Pucharze Polski i rewanżuje się za „ligę”

Ilekroć Lechia Gdańsk przystępuje do rozgrywek Pucharu Polski, u swoich kibiców wywołuje nadmierne zdzieranie gardeł. Zazwyczaj jednak nie z powodu postawy godnej, a przez spektakularne porażki i szybkie pożegnanie się z emocjami. Wtorkowy wieczór przyniósł jednak zupełnie inne rozstrzygnięcie – były bramki, rzuty karne i szczęśliwy finał dla Biało-zielonych. Przy Reymonta grał zespół świadom rangi Pucharu Polski, zdecydowany rzucić wszystkie siły, by wygrać, mimo że przeciwnikiem już w tak wczesnej fazie rywalizacji okazała się najefektowniej grająca w polskiej Ekstraklasie Wisła Kraków. Ale spotkaniu nie brakowało absolutnie niczego. Czerwona kartka dla bohatera Wisły – Ondraska, dogrywka ze zmiennym szczęściem i finał w karnych szczęśliwy już tylko dla Lechii, która okazała się bezbłędna z 11 metrów.

ZMIENNICY DALI RADĘ

Piotr Stokowiec postanowił dać szansę zmiennikom. W spotkaniu zadebiutował 19-letni Tomasz Makowski, pojawili się także Adam Chrzanowski, Konrad Michalak, Zlatan Alomerovic i Jakub Arak. Biało-zieloni od początku mieli swoje okazje, ale nadużyciem byłoby stwierdzenie, że w pierwszych minutach przeważali. Spotkanie było wyrównane, a oba zespoły miały co najmniej 3 dogodne sytuacje, by wpłynąć na wynik bramkowy.

Jednak przez 90, a jak się później okazało 120 minut, zespoły zdobyły zaledwie dwie bramki. Najpierw Michał Nalepa w 15. minucie dla Lechii, potem Zdenek Ondrasek w 60. dla Wisły. Być może dlatego, że trener Lechii wyciągnął wnioski. Zreorganizował swój zespół względem ostatniego meczu przeciwko Wiśle sprzed 10 dni. Wówczas Lechia grała piłką, ale przegrała 2:5. We wtorek była dużo uważniejsza w obronie, w regulaminowym czasie gry tracąc zaledwie jedną bramkę.

NIESKUTECZNY ARAK

A gdyby rozregulowanego celownika nie miał Jakub Arak, drużyna pewnie bez konieczności grania dreszczowca w karnych jechałaby na północ z myślą o kolejnym rywalu w drabince pucharowej. A tak poczekała na to dopiero do ostatniej serii rzutów karnych.

Wisła Kraków to nie Puszcza Niepołomice, ale Lechia Gdańsk Anno Domini 2018, to na szczęście nie Lechia z ostatnich edycji krajowego pucharu. Dlatego oba zespoły stworzyły widowisko więcej niż strawne, z wieloma sytuacjami pod obiema bramkami. Cieszyć się będzie jednak tylko Piotr Stokowiec i jego piłkarze, bowiem w karnych wykazali więcej zimnej krwi.

Wisła Kraków – Lechia Gdańsk 1:1 (karne 4:5)

Paweł Kątnik

Reklama



Najnowsze



Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj