Chwiejna obrona i zachwycający atak. Lechia pewnie pokonuje Zagłębie i wraca na fotel lidera

Lechia z szóstym zwycięstwem w tym sezonie Lotto Ekstraklasy. Biało-zieloni pewnie pokonali Zagłębie Sosnowiec 4:1. Bohaterami meczu byli zdobywca dwóch bramek Patryk Lipski i Lukas Haraslin, który kolejny raz potwierdził swój ogromny potencjał. Gdańszczanie przynajmniej do niedzieli będą liderami tabeli. Biało-zieloni w mecz weszli tak, jakby chcieli udowodnić, że słabe ostatnio wyniki nie są rzetelnym odzwierciedleniem ich formy. Już w 3. minucie Lukas Haraslin mógł i powinien otworzyć wynik meczu, ale uderzył niecelnie. Problemów z celownikiem nie miał za to Patryk Lipski. Kilka chwil później dopadł do piłki w polu karnym, przymierzył w kierunku dalszego słupka i za moment zaprezentował cieszynkę à la Cristiano Ronaldo. O Lipksim trzeba powiedzieć więcej, bo w meczu z Zagłębiem grał w końcu na miarę swoich możliwości. To przez niego przechodziła większość akcji gospodarzy, to on dyrygował grą drużyny, a swój występ zwieńczył skompletowanym w 64. minucie dubletem.

TANIEC HARASLINA

Drugi gol Lipskiego dał gospodarzom prowadzenie 4:1, ale wynik sugerujący łatwe spotkanie, jest jednak nieco mylący. Zagłębie wyrównało na 1:1 w 23. minucie, kiedy obrońcy Lechii zapomnieli, na czym polega krycie przeciwników. Chwilę później mogło być nawet 1:2, ale tym razem Zlatan Alomerović uratował biało-zielonych. Dopiero druga sytuacja rywali znów obudziła wśród gospodarzy ofensywny ogień i drużyna Piotra Stokowca zaczęła przeważać. Tutaj kilka ciepłych słów należy się Haraslinowi, który na lewej stronie wkręcał rywali w murawę, a popis dał w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Do swojego tańca zaprosił kilku rywali, wydawało się, że przesadził, ale on jeszcze raz nawinął przeciwników, wystawił piłkę Jarosławowi Kubickiemu, który wpakował ją pod poprzeczkę.

PIORUNUJĄCY POCZĄTEK

Lechia świetnie zakończyła pierwszą część meczu i równie dobrze otworzyła drugą. Znów w roli głównej wystąpił Haraslin, który ruszył do końcowej linIi, dał się sfaulować i wywalczył rzut karny. Do piłki podszedł Flavio Paixao i było już 3:1. Później swoje statystyki poprawił jeszcze wspomniany wcześniej Lipski i – choć w pamięci biało-zielonych jest jeszcze stracone zwycięstwo z Zagłębiem Lubin – jasne stało się, że tego dnia trzy punkty zostaną w Gdańsku.

NIEPEWNA OBRONA, ŚWIETNY ATAK

Lechia potwierdziła tylko to, co wiemy o niej od dłuższego czasu – że jest piekielnie groźna w ofensywie i równie niestabilna w defensywie. Były momenty, w których lepsza drużyna bardziej zagroziłaby bramce biało-zielonych. Po takim meczu trzeba jednak przede wszystkim pochwalić atak. Piotr Stokowiec stworzył z przodu dobrze pracującą, kreatywną ekipę, która jest w stanie zagrozić każdemu.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj