Błysk Haraslina i… tyle. Lechia z Gliwic wraca z punktem, bo na nic więcej nie zasłużyła

Lechia zremisowała z Piastem Gliwice 1:1. Gdańszczanie długo wyglądali fatalnie, nie mieli pomysłu na grę i zapowiadało się na porażkę w słabym stylu. Punkt biało-zielonym uratował najlepszy w tym sezonie piłkarz drużyny Piotra Stokowca Lukas Haraslin. Spotkanie z Piastem zapowiadaliśmy jako przystawkę przed derbami Trójmiasta. I, mówiąc szczerze, jeżeli w jakimkolwiek lokalu dostalibyśmy takie danie, to na główne nawet byśmy nie poczekali. To, jak wyglądał ten mecz przed przerwą, przyprawiało o ból głowy. Przez 45 minut gry obie drużyny uciułały po jednym strzale celnym. Przy czym tego Lechii nawet nie warto wspominać, bo było to bardziej podanie do bramkarza niż próba pokonania go. Piast miał o tyle łatwiej, że okazję do uderzenia w światło bramki wypracowali mu stoperzy biało-zielonych. Najpierw Steven Vitoria w niewytłumaczalny sposób przepuścił piłkę i Joela Valencię, później Błażej Augustyn, próbując ratować sytuację, sprokurował rzut karny. Zlatan Alomerović przegrał pojedynek z Aleksandarem Sedlarem. Gospodarze w statystykach dopisali sobie pierwszy – i jedyny przed przerwą, a jeden z dwóch w całym meczu – strzał celny oraz oczywiście gola.

PIERWSZA POŁOWA DO ZAPOMNIENIA

Pozostałe minuty pierwszej połowy można z czystym sumieniem zapomnieć. Na prawej stronie miotał się Konrad Michalak, ale był całkowicie bezproduktywny. Po lewej szarpać próbowali Michał Mak i Filip Mladenović, ale ich wysiłki kończyły się dośrodkowaniami, z którymi obrońcy gospodarzy nie mieli żadnych problemów.

ZMIANY ZROBIŁY RÓŻNICĘ

Tak naprawdę Lechia zaczęła przypominać tę lepszą wersję samej siebie dopiero w momencie, w którym Piotr Stokowiec przeprowadził zmiany. W 59. minucie Jakub Arak i Artur Sobiech zmienili Maka oraz Daniela Łukasik, nieco ponad dziesięć minut później dołączył do nich jeszcze Lukas Haraslin i w ofensywie coś zaczęło się dziać. Z tym że temu „czemuś” do poważnego zagrożenia bramki rywali było jeszcze bardzo daleko. Długo wyglądało na to, że z tym fatalnym wrażeniem gdańszczanie zostawią swoich kibiców przed najważniejszy dla nich spotkaniem tej ruundy.

BŁYSK HARASLINA

W kluczowym momencie zaprocentowało jednak postawienie na najmocniejszych zawodników. Patryk Lipski obsłużył Haraslina, a Słowak precyzyjnym uderzeniem nie dał szans Jakubowi Szmatule. Skrzydłowy pewnie grałby od pierwszego gwizdka, gdyby nie fakt, że… jest w tak dobrej formie. Ciągnie grę nie tylko Lechii, ale też młodzieżowej reprezentacji Słowacji i po rozegraniu meczu we wtorek mógł być zwyczajnie niewystarczająco zregenerowany. Pokazał jednak, że kiedy tylko się da, warto z niego korzystać, bo to aktualnie zdecydowany numer jeden w zespole Piotra Stokowca.

SPRAWIEDLIWY REMIS

Jednak błysk Haraslina wystarczył tylko do zdobycia jednej bramki. W końcówce gdańszczanie mieli jeszcze rzut wolny z niezłej odległości, ale znów nie byli w stanie skorzystać z tej okazji i mecz zakończył się remisem. Podział punktów obie drużyny musi satysfakcjonować. Zwłaszcza że ani jedni, ani drudzy nie zrobili nic szczególnego, żeby trzy punkty rywalowi wyszarpać. Biało-zieloni mogą jednak być na siebie źli, bo gdyby nie głupie pomyłki w obronie mogliby wymęczyć niezbyt zasłużone zwycięstwo.

Piast Gliwice – Lechia Gdańsk 1:1 (1:0)

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj