Bartosz Leśko pewny siebie przed rewanżem. Wojownikowi z Gdyni pomogą mistrzowie MMA

Gdynianin Bartosz Leśko na co dzień jest zawodnikiem Mighty Bulls Gdynia oraz Brzostek Team. 16 marca na gali FEN 24 w Warszawie będzie miał okazję zrewanżować się Marcinowi Naruszczce za pierwszą porażkę w karierze. W rozmowie z Radiem Gdańsk opowiada m.in. o przygotowaniach do najbliższej walki.

Radio Gdańsk: – Na jakim etapie przygotowań jest pan do najbliższej walki z Marcinem Naruszczką?

Bartosz Leśko: – Do walki zostało około 5 tygodni. Jest to najcięższy etap całego cyklu przygotowań. Występuję w dużej ilości sparingów oraz buduję wytrzymałość. W planach mam wyjazd na obóz sparingowy w Wałczu od 21 do 23 lutego. Cały wyjazd jest organizowany przez tak naprawdę najmocniejsze kluby MMA w Polsce: Mighty Bulls Gdynia, Bersersers Team Polska oraz Ankos MMA. Będę miał okazję potrenować oraz sprawdzić umiejętności z czołówką polskich zawodników MMA, m.in. z Michałem Materlą, Tomaszem Narkunem i Borysem Mańkowskim. Ten obóz będzie finałowym etapem przygotowań do najbliższej walki. Potem zostanie tylko łapanie świeżości oraz chwile odpoczynku. Wtedy będę gotowy na 16 marca.

RG:- Na jakie aspekty walki kładzie pan szczególny nacisk podczas treningów do najbliższego pojedynku?

BL: – W pierwszej walce z Marcinem Naruszczką zabrakło umiejętności zapaśniczych. Może nie tyle umiejętności, co cwaniactwa oraz brudnej gry w klinczu. Wyciągnęliśmy wnioski. Poprawiliśmy dużo elementów poprzez ciężką pracę, zwłaszcza nad zapasami. Jestem dobrze przygotowany. Myślę, że niczym innym nie może mnie zaskoczyć. Jeżeli będzie chciał zmienić taktykę, w co wątpię, nie będzie klinczował, a jeśli ma chęci do bicia się w stójce, to zapraszam.

RG: – Okres przygotowawczy do walki dla każdego zawodnika przynosi mniejsze lub większe problemy z kontuzjami. Jak obecnie wygląda pana sytuacja ze zdrowiem?

BL: – Mówi się, że sport to zdrowie. Niestety nie sprawdza się to w zawodowstwie. Treningi wycieńczają oraz mocno eksploatują organizm. Jestem pod opieką specjalistów, fizjoterapeutów, masażystów oraz dietetyków. Wszystko to powoduje, że na razie jestem zdrowy i w świetnej formie. Nie mam żadnych większych urazów oraz kontuzji. Mam nadzieję, że tak pozostanie do 16 marca.

RG: Pierwszą walkę z Marcinem Naruszczką przegrał pan przez decyzję sędziowską. Co było przyczyną tamtej porażki?

BL: – Zabrakło cwaniactwa oraz doświadczenia. Do tamtej walki przystępowałem krótko po zmianie klubu. Byłem wtedy w Mighty Bulls Gdynia około 3-4 miesięcy. To był za krótki okres czasu, aby zaadoptować się do nowego systemu treningowego, trenera oraz sparingpartnerów. To wszystko wymaga czasu. Myślę, że wtedy było po prostu za wcześnie. Jednak minął już rok. Czuję, że zrobiłem gigantyczny progres. Wiem, że teraz pokonałbym samego siebie sprzed roku. W tamtej walce zabrakło niewiele. Myślę, że teraz wszystko powinno być na moją korzyść.

RG: Czym pana zaskoczył najbliższy przeciwnik w tamtym pojedynku?

BL: – Zaskoczył mnie klinczem. Wiedzieliśmy, że będzie tego używać oraz przewracać. Naprawdę zrobił to dobrze. Widać, że ma dopracowany ten element walki, jak mało kto. Przeważnie to ja dociskałem rywali w siatkę i z tego korzystałem. Dominowałem ich zapaśniczo. W tamtym pojedynku szala przechyliła się na drugą stronę. Wnioski wyciągnęliśmy razem z trenerami. Myślę, że teraz moja ręka powędruje do góry.

RG: Bogatszy o doświadczenie z pierwszej walki, jakie widzi pan mocne oraz słabsze strony Marcina Naruszczki?

BL: – Jego mocną stroną na pewno jest doświadczenie. Stoczył dużo walk z mocnymi zawodnikami nie tylko w Polsce, ale też na świecie. Trzeba zwrócić uwagę na jego klincz. Jest osobą, która nie boi się walczyć. Nawet jak przyjmuje dużo ciosów, potrafi przetrwać. Pokazaliśmy to w poprzedniej walce. W pierwszej rundzie mocno go trafiłem. Nogi się pod nim ugięły. Było blisko nokautu, jednak skleił się do nóg i przetrwał. Na pewno jest to twardy oraz mocny zawodnik z solidnymi zapasami i ogromnym doświadczeniem. Także jest to dla mnie super sportowe wyzwanie.

RG: W czym upatruje pan szanse na wygraną w rewanżowym starciu?

BL: – Myślę, że stójka nadal będzie moim atutem. Po prostu teraz bardziej skupimy się na obronie przed obaleniami i klinczowaniem. Myślę, że potoczymy tę walkę w stójce. Jak w pierwszej walce dobrze radziłem sobie w tej płaszczyźnie, tak teraz myślę, że będzie podobnie.

RG: Podczas FEN 24 zawalczy również mistrz organizacji w pana kategorii wagowej Andrzej Grzebyk z Kamilem Gniadkiem. Ma szansę zostać po raz pierwszy w historii Fight Exclusive Night podwójnym mistrzem? Jaki jest pana typ na tę walkę?

BL: – Ciężko jest mi typować tę walkę. Kamila Gniadka znam osobiście. Miałem okazję z nim potrenować. Jest naprawdę solidnym zawodnikiem. Ma mocny parter. Jednak warunki fizyczne będą po stronie Andrzeja Grzebyka. Może on siłą nadrobić. Ta walka jest ciężka do przewidzenia. Ilu ludzi tyle opinii, a wszystko zweryfikuje klatka.

RG: W razie wygranej z Marcinem Naruszczką, jaki byłby pana kolejny cel?

BL: – Jeszcze ten rok jestem związany kontraktem z federacją Fight Exclusive Night. Ta walka z Marcinem Naruszczką jest nazwana eliminatorem do pasa mistrzowskiego wagi średniej. Właściwie moja ostatnia walka z Tomaszem Kondraciukiem była tak nazywana. Podejrzewam, że gdyby Andrzej Grzebyk teraz nie walczył z Gniadkiem, to zmierzylibyśmy się już teraz w walce o pas. Z racji że federacji jest na rękę wykreować medialnie taką super walkę, która dobrze się sprzeda, nasze perypetie zeszły na dalszy plan. Na razie mam zawalczyć z Marcinem Naruszczką, a co będzie dalej, to czas pokaże. Na pewno w czerwcu ma odbyć się gala tutaj na Pomorzu. Liczę, że wtedy również zawalczę. Mam nadzieję, że wtedy będzie to walka o pas.

Rozmawiał: Przemysław Schenk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj