Jarosław Daschke przed obroną pasa: „Nie odczuwam ciśnienia. Wyjść, zrobić swoje, wrócić do żony i córki”

Jest najbardziej utytułowanym gdańskim kickboxerem. W sobotę postara się obronić pas prestiżowej federacji DSF. Gdańszczanin Jarosław Daschke w rozmowie z Radiem Gdańsk opowiada o presji. – Jadę tam zostawić kawałek swojego życia i ciężkiej pracy. Życzyć można mi wszystkiego, ale zwyciężyć muszę sam – powiedział.

Obszernie z Jarosławem Daschke rozmawialiśmy kilka miesięcy temu. Wówczas jeszcze nie wiedział, kto będzie jego najbliższym przeciwnikiem. W sobotę w Krakowie skrzyżuje rękawice z Adamem Gielatą – wyższym, młodszym i z większym zasięgiem ramion. – Muszę wyciszać emocje, walka będzie ciężka. Nie jadę oddać pasa, tylko po zwycięstwo. Nigdy nazwiska i rekordy przeciwników nie robiły na mnie wrażenia, bo liczy się dyspozycja w danym dniu. Nie można nikogo lekceważyć, podchodzę do każdej walki z sercem – mówi nam Jarosław Daschke.


CZEKAM NA WOJNĘ

Jak wyglądają ostatnie godziny przed walką? – Oficjalne ważenie, potem zasłużony, syty posiłek. Oczywiście nie za ciężki, ale trzeba nabrać kilogramów. Potem już oczekiwanie na wojnę – opowiada.

Posłuchaj całej rozmowy z Jarosławem Daschke:


pkat

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj