Zmieniamy szyld i jedziemy dalej. Puchar już w Gdańsku, mistrzostwo też jest jeszcze w zasięgu

Pierwszy, historyczny sukces piłkarze Lechii już osiągnęli. Zdobyli trofeum, mają puchar – nikt im tego nie odbierze. Teraz wracają jednak na ligowe boiska i wcale nie po to, żeby „dograć” sezon do końca i wreszcie odpocząć. Gdańszczanie mogą spełnić jeszcze jedno, pozornie nierealne marzenie.

Bardzo ładnie ujął to Piotr Stokowiec po zdobyciu Pucharu Polski. – Dla nas to trofeum już jest mistrzostwem. Jeżeli uda się jeszcze zdobyć mistrzostwo Polski, będzie to dla nas jak mistrzostwo świata – mówił szczęśliwy szkoleniowiec. Do sobotniego wieczora wydawało się, że dogonienie Legii będzie piekielnie trudne. Teraz można o tym myśleć bardzo poważnie, bo „Wojskowi” przegrali z Piastem. Lechia chwilowo wylądowała na 3. miejscu w tabeli, ale jeżeli wygra, zrówna się punktami z rywalem ze stolicy. Zwycięstwo dwoma bramkami lub wyższe da gdańszczanom ponowny awans na pozycję lidera.

ZMIENIAMY SZYLD I JEDZIEMY DALEJ!

To hasło stało się legendarne w piłkarskim światku. Autorem jest Wojciech Kowalczyk. Napastnik powiedział je dziennikarzom, witającym na lotnisku wracających z Igrzysk Olimpijskich piłkarzy, którzy przywieźli srebrne medale. Chodziło o to, że młodzieżowa reprezentacja ma stać się dorosłą i dalej osiągać takie rezultaty. My zaadaptowaliśmy je na potrzeby Lechii. Nie zmieniamy zespołu z młodzieżowego na seniorski, tylko rozgrywki – pucharowe na ligowe.

Można narzekać, że gdańszczanie grają nudno, ciężko się to ogląda, a pięknej piłki jest tyle, co kot napłakał. Ale nie można powiedzieć, że biało-zieloni nie mają swojego stylu. Przeciwnie – ten styl jest bardzo wyraźny. Ostatnio przeżywał spory kryzys, bo w lidze w czterech meczach z rzędu rywale seriami trafiali do bramki Dusana Kuciaka, ale na Stadionie Narodowym znów zobaczyliśmy to, do czego Piotr Stokowiec już nas przyzwyczaił. Mądra, wyrachowana, grająca z pasją i poświęceniem drużyna. Nie ustrzegła się błędów, ale ustrzegła się strat. Błażej Augustyn z Michałem Nalepą łatali, wybijali, rzucali się rywalom pod nogi. Robili dokładnie to, czego trzeba od nich oczekiwać. Z resztą, można to napisać o każdym piłkarzu, który grał w tym meczu. To jest ta Lechia, która w tym sezonie tak długo zajmowała pozycję lidera. I tym sposobem trzeba próbować na to miejsce wrócić. W Pucharze Polski przyniosło to efekt, więc czemu nie ma sprawdzić się w lidze? Zmieniamy tylko szyld.

ZDOBYĆ KRAKÓW

Oj, bolesne są wyjazdy do Krakowa w tym sezonie dla biało-zielonych. Zaczęło się jesienią od pięciu „batów” od Wisły, a w ostatniej kolejce sezonu zasadniczego poprawiła Cracovia, tym razem czterema trafieniami. Przywiezione punkty? Brak. Zdobyte bramki? Cztery. Stracone? Dziewięć. Mało optymistyczne statystyki. Pozytywne przesłanki są takie, że w zespole gospodarzy zabraknie hiszpańskiej ofensywy – Airama Cabrery i Javiego Hernandeza. Obaj zawieszeni są za żółte kartki. W Lechii absencji z tego powodu nie będzie, ale pamiętajmy, że gdańszczanie rozegrali w tym tygodniu piekielnie wymagające spotkanie. A biało-zielonym powroty do ligi po meczach w pucharze w tym sezonie sprawiają mnóstwo problemów.

TRUDNE POWROTY

Zaczęło się we wrześniu. Po wyeliminowaniu Wisły Kraków gdańszczanie przegrali z drugą – w Płocku. Później trafiło się jedyne w takiej konfiguracji zwycięstwo. Po pojedynku z Resovią zespół Piotra Stokowca wygrał z… Cracovią. W kolejnej sytuacji był remis z Legią (po pokonaniu Bruk-Betu Termaliki Nieciecza), porażka z Zagłębiem Lubin (po ćwierćfinale z Górnikiem Zabrze) i ostatnio przegrana z Cracovią, poprzedzona wyjazdem na półfinał do Rakowa Częstochowa. Jedyne zwycięstwo trafiło się z „Pasami”, i to jest bardzo pozytywna informacja, natomiast na tym etapie sezonu jedno rozegrane spotkanie więcej ma ogromną wagę. Po pierwsze – organizmy piłkarzy już teraz są bardzo wyeksploatowane, po drugie – czasu na regenerację było bardzo mało, a po trzecie – to druga w ciągu czterech dni podróż. W tych aspektach krakowianie mają bardzo dużą przewagę. Na to nie można się jednak oglądać. Jeżeli Lechia chce wywalczyć mistrzostwo, musi w Krakowie po prostu wygrać. Innej drogi nie ma.

Początek meczu Cracovia – Lechia w niedzielę o 18:00. Relacja na żywo na antenie Radia Gdańsk w audycji Z Boisk i Stadionów, a transmisja telewizyjna na kanałach Canal+ i Canal+Sport.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj