Złoty kwartet Legii, który oszukał przeznaczenie. Koszykarze Arki bezradni w Warszawie

Koszykarze Arki świętowanie awansu do półfinału Energa Basket Ligi będą musieli odłożyć co najmniej do czwartku. Gdynianie zlekceważyli Legię Warszawa, zagrali bez zęba, który prezentowali w Gdyni i przegrali w trzecim meczu rywalizacji play-off 97:91. Nie pomogła szalona pogoń Jamesa Florence’a zakończona 12 punktami zdobytymi w ciągu 1,5 minuty.

– Bardzo fajna grupa Polaków, bardzo fajnie dobrani gracze zagraniczni. Oceniam, że to może być projekt X – takimi słowami, z uśmiechem na twarzy trener Legii Warszawa po meczu numer 2, przemycił być może największy komplement wobec Arki, jaki w trakcie rywalizacji można usłyszeć. Projekt X, o którym mówił, to plan zdobycia przez Arkę 10. Mistrzostwa Polski w historii klubu.

Tane Spasev nie owijał więc w bawełnę, nie silił się na przekonywanie wszystkich dookoła, że w Warszawie będzie inna rzeczywistość. Że już w Gdyni on i jego koszykarze byli bliscy sprawienia sensacji. Nie. Trener Legii Warszawa na konferencji prasowej po drugiej porażce miał odwagę oznajmić, że najprawdopodobniej to Arka zdobędzie mistrzostwo, choć sam pewnie doskonale wiedział, że może jeszcze sam tej silnej Arce przysporzyć mnóstwo trudu. Czy już wtedy wiedział, jak bardzo odmienne nastroje będą panowały w jego drużynie po meczu numer 3?

PARADOKSY POCZĄTKU

A może chodziło tylko o zasłonę dymną i pozorne oddanie pola?  Arka od pierwszych minut przypominała rywalom, kto jest kandydatem do złota, kto zajął pierwsze miejsce w fazie zasadniczej i dlaczego to zespół z Gdyni miał w Warszawie obowiązek wygrać. Frasunkiewicz posłał w bój ciekawą pierwszą piątkę z Jakubem Garbaczem na pozycji numer dwa od początku meczu.

I o ile z gry Arkowcy trafiali jak należy, to dla kontrastu fatalnie spisywali się z linii rzutów wolnych. Spudłowali – co wydaje się nieprawdopodobnym wynikiem – siedem z dziesięciu takich rzutów. Na szczęście bez konsekwencji, bo z prowadzeniem po pierwszej  kwarcie 24:18.

SPASEV NIE ODPUŚCIŁ

 
Kolejne 10 minut dowiodło, że w Warszawie koszykarsko nie składa się broni tak łatwo. Legia zagrała tę część fenomenalnie, wygrała ją 17 punktami, schodząc do szatni z aż 11 punktową przewagą. Znów wzorem meczów pierwszego i drugiego Legia miała zdecydowanego lidera – po Filipie Matczaku z pierwszego meczu (24 punkty) i Jakubie Karolaku z drugiego (32 punkty), w trzecim ciężar gry stołecznego zespołu wziął na siebie Sebastian Kowalczyk (do przerwy 13 punktów).

Po przerwie Legia odnalazła to, czego zabrakło jej w gdyńskich meczach – wsparcie dla lidera. Spotkania numer 1 i 2 wykreowały Matczaka i Karolaka, a w tym trzecim do pomocy świetnie dysponowanemu Kowalczykowi, zgłosili się także środkowy Pateev, oraz wspomniani wcześniej Matczak z Karolakiem. Efekt? Legia prowadziła po trzech kwartach 17 punktami, a szalenie skuteczny Bostic, jedyny, który w Warszawie bronił honoru zespołu z Pomorza, to było za mało na dobrze dysponowaną Legię. Zupełnie jakby odwróciły się role – we wtorek to stołeczny zespół imponował finezją i zgraniem, a Arkowcy chyba za bardzo uwierzyli, że można zamknąć tę rywalizację na stojąco. Zgubiła ich łatwość wcześniejszych zwycięstw.

OBUDZILI SIĘ ZA PÓŹNO

W ostatnich minutach trwała jeszcze znana z innych meczów w fazie zasadniczej pogoń. Za trafianie ważnych rzutów wziął się James Florence, którego 12 punktów w zaledwie 1,5 minuty dostarczyło jeszcze emocji. Ale na odwrócenie losów meczu było za późno. Bo faza play-off to nie pojedynczy mecz w środku sezonu, a Legia Warszawa to nie zespół z dolnych rejonów tabeli. Słowem, to co przechodziło w sezonie – dekoncentracja, senność, niezdecydowanie z odrabianiem strat w ostatniej kwarcie – w Warszawie się po prostu nie udało.

I  pewnie sami Arkowcy nie będą mogli tego odżałować, bo w półfinale jest już Anwil Włocławek, który zrobił ze Stalą Ostrów to, czego Arka nie potrafiła przeciwko Legii – domknął rywalizację w trzech meczach. Legia i Arka spotkają się jeszcze w czwartek w Warszawie. To będzie 4 mecz rywalizacji, w której Arka nadal prowadzi, ale już bez takiej pewności siebie. W rywalizacji do 3 zwycięstw jest już tylko 2:1


3 mecz ćwierćfinału Energa Basket Ligi: Legia Warszawa – Arka Gdynia 97:91 (18:24, 29:12, 27:21, 23:34)

Punkty dla Legii: Kowalczyk 15, Karolak 26, Matczak 22, Pateev 14

Punkty dla Arki: Bostic 29, Florence 18, Ginyard 10, Upshaw 11

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj