Tumult, twarda rywalizacja i show na miarę finału! Arka lepsza od Anwilu i potrzebuje już tylko jednego zwycięstwa

Fenomenalna czwarta kwarta i mecz bohaterów drugoplanowych. Przy rekordowej w tym sezonie frekwencji i niewyobrażalnym tumulcie koszykarze Arki pokonali Anwil Włocławek po raz drugi, wygrywając 78:65. Tym razem bohaterem rywalizacji był skrzydłowy Bartłomiej Wołoszyn – 14 punktów.


To nie był mecz liderów, bo zarówno Almeida jak i Florence długimi fragmentami nie błyszczeli. Szczególnie gwiazda Anwilu nie pokazała choćby 70-procent swoich możliwości. Almeida pudłował, gubił piłki, a w całym spotkaniu uzbierał zaledwie 9 punktów.

Sobotni wieczór był dniem postaci drugoplanowych: świetnego Bartłomieja Wołoszyna (14 punktów) i cichego bohatera Krzysztofa Szubargi., który wprawdzie dołożył do wyniku  końcowego tylko 3 własne punkty, ale w całym meczu obdzielił kolegów aż 6 asystami, wykorzystując swoje nieprawdopodobne doświadczenie.

MVP JAKO MOTYW PRZEWODNI

Kibice z Włocławka użyli bardzo zgrabnej prowokacji – za każdym razem gdy na linii rzutów wolnych stawał Ivan Almeida, ci skandowali MVP, MVP. To na tyle zdeprymowało Jamesa Florence;a, że ten w następnej akcji spudłował rzut spod samego kosza. Ale trzeba im oddać, że całego wieczoru byli niesamowici. Przyjechało ich z Włocławka około 1000, wszyscy przyodziani w białe koszulki i długie flagi. Stwarzali swoim pupilom bardzo komfortowe warunki do tego, by poczuć się jak… w Hali Mistrzów.

A Florence? W pewnym momencie zachował się fatalnie i powinno mu to zostać na długo zapamiętane. Sfrustrowany jedną z nieudanych akcji, na półtorej minuty przed końcem pierwszej połowy, cisnął w trybuny swoim ochraniaczem na zęby. Dostało się jednemu z kibiców, na szczęście bez konsekwencji zdrowotnych.

JIMIIEMU PUSCIŁY NERWY

Może dyktowało Florencem ego, może ambicja, trudno powiedzieć. Faktem było jednak, że do połowy meczu, wzorem pierwszego spotkania, więcej szkód Anwilowi powodowali Josh Bostic (do przerwy 8 punktów) i… Marcel Ponitka – 5 oczek. Do przerwy wynik na tablicy nie tylko pokazywał, że był to mecz twardej obrony – 32:30, ale także obnażał ogromne problemy obu zespołów ze skutecznością rzutów trzypunktowych. Przed drugą połową zespoły oddały łącznie 30 rzutów zza liniii 6,25m, ale zaledwie… 7 z nich znalazło drogę do kosza. Do tego momentu nie było także klarownego lidera w żadnej z drużyn – koszykarze z Włocławka także dzielili się zdobyczami – Almeida 7, Simon 7, Ignerski 6.

EMOCJE ROSŁY

Trzecia kwarta przyniosła jeszcze większy ładunek emocji, jeszcze większy tumult w hali, oraz żywsze gesty trenerów obu drużyn. Dało się odczuć, że stawka tego meczu jest daleko ważniejsza niż tego pierwszego, że im bliżej do ostatecznych rozstrzygnięć w tej serii, to margines błędu będzie mniejszy. Pod koszem trwały prawdziwe zapasy – Lichodiej kontra Łapeta, Ginyard kontra Ignerski. Obrazki z tej części skłaniały do myśli, że to Anwil będzie górą w drugim starciu. Trafiali po kontrach Lichodiej i Łączyński, a do tego proste błędy popełniał Josh Bostic. Jak np. wówczas, gdy wykonał kuriozalne podanie do znajdującego się tuż obok Roberta Upshawa. A że chwilę później z rzutu wolnego nie trafił Wołoszyn, na co udanie odpowiedział celnie Zyskowski i zrobiło się 46:39 dla Anwilu.

WOŁOSZYN SKOPIOWAŁ FLORENCE’A

Ale Frasunkiewicz wiedział kiedy wziąć czas. Rozrysował ważne rzeczy na tablicy, a jego podopieczni za sprawą trójek Szubargi, Wołoszyna i Florence’a doprowadzili do wyrównania 50:50 przed ostatnimi 10 minutami. W ostatniej zaś części pokazali prawdziwy popis dojrzałości, pomysłowości i wykończenia. Trafiali nie tylko amerykańscy liderzy, ale przede wszystkim świetnie dysponowany Wołoszyn. A że uaktywnił się w ostatniej części także Florence, kończąc mecz z 16 punktami, gospodarze po prostu okazali się dla rywala z Kujaw zbyt silni.

I jeszcze słowo uznania dla gdyńskich fanów. Oni czasami nie byli do końca zmobilizowani do tego, by przychodzić na mecze fazy zasadniczej, podrywając dopingiem swoich pupili. W drugim meczu półfinałowym przyjazd wielkiej rzeszy fanów z Włocławka zdopingował ich do tego, by w Gdynia Arenie stworzyć równorzędną rywalizację także na trybunach.

W rywalizacji do trzech zwycięstw jest więc już 2:0. Teraz zmagania przenoszą się do Włocławka i tam, w chyba jeszcze gorętszej atmosferze przyjdzie obu drużynom rozgrywać kolejne spotkanie tej serii. Jeśli Arka zwycięży, to czwartego już nie będzie.
2. mecz półfinału Energa Basket Ligi: Arka Gdynia – Anwil Włocławek 78:65 (16:20, 16:10, 18:20, 15:6)

Punkty dla Arki: Florence 16, Bostic 14, Szubarga 3, Ginyard 12, Ponitka 7, Łapeta 2, Wołoszyn 14, Kamiński 0, Garbacz 0, Dulkys 0, Upshaw 6, Wyka 4

Punkty dla Anwilu: Czyż0, Simon 11, Broussard4, Almeida 9, Wadowski 0, Łączyński 11, Lichodiej 12, Zyskowski 5, Ignerski 9

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj