Liga ledwo ruszyła, a Arka już wpadła w dołek. Problemy w ataku, problemy w obronie, a punktować trzeba

Do trzech razy sztuka – to motto na dziś piłkarzy Arki. Jeszcze kibice dobrze nie odpoczęli po nerwach związanych z walką o utrzymanie, a już muszą martwić się dołkiem, w który żółto-niebiescy wpadli razem ze startem rozgrywek. Problemy są – jak mawiał Adam Nawałka – zarówno w ofensywie, jak i w defensywie.
Przed sezonem można było mieć uzasadnione obawy o dyspozycję Arki w ofensywie. Odeszło trzech zawodników (Michał Janota, Luka Zarandia, Marko Vejinović), którzy stanowili o jej sile. Potem – jak na nieszczęście – kontuzję odniósł jeszcze Maciej Jankowski. I rzeczywiście, tym razem w ekstraklasie rozsądne przewidywania się potwierdziły – Arka w dwóch meczach nie strzeliła ani jednej bramki.

NIESPODZIEWANE PROBLEMY W OBRONIE

To jednak nie jedyny problem. Wydawało się, że defensywa będzie mocną stroną. W tej formacji osłabień nie było, można było pracować i stworzyć tak zwany monolit. Tymczasem po dwóch kolejkach żółto-niebiescy mają „w plecy” już pięć goli, a to co wyprawiali przy straconych bramkach w Szczecinie, to swego rodzaju piłkarski kryminał. – Brakuje czasami nici porozumienia i koncentracji – mówi pomocnik Michał Nalepa. – Trener zawsze podkreśla, że w naszej drużynie broni jedenastu zawodników. Zaczyna się od ofensywy, od napastnika. Nie winiłbym tylko defensywy, choć wiadomo, że zawsze oni są na końcu i zbierają największe bury. Ale to cała drużyna bierze odpowiedzialność za grę w obronie – dodaje.

NALEPA TO NIE TOPÓR

Na tym jednak nie kończą się problemy żółto-niebieskich. Wróćmy jeszcze do ofensywy. W pierwszej kolejce wyglądała tragicznie, w drugiej już dużo lepiej. Zabrakło skuteczności, bo dobre okazje rzeczywiście były. Ciekawe rozwiązanie zastosował od początku sezonu trener Zieliński. Michała Nalepę przesunął wyżej, blisko napastników. – Ja nigdy nie byłem typowo defensywnym zawodnikiem, może trener Smółka chciał ze mnie takiego zrobić. Zawsze miałem ciąg do przodu, na bramkę przeciwnika. Dobrze odnajduję się i na pozycji numer 10, i na pozycji numer 8. Myślę, że w poprzednim meczu pokazałem, że mogę zagrać na „10” i niekoniecznie muszą wszyscy powiedzieć, że to jakiś topór, tylko playmaker, który potrafi stworzyć sytuację – mówi z uśmiechem Nalepa, który rzeczywiście w Szczecinie wykreował okazję Kamilowi Antonikowi. Młody zawodnik jednak przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem.

NOWY „LATAJĄCY HOLENDER”?

Swojej szansy na bramkę nie wykorzystał też Holender Fabian Serrarens, ale mimo to swoją postawą zadowolił trenera Zielińskiego. – Ściągnęliśmy chłopaka z ligi holenderskiej, on strzelał tam bramki. Pokazał już, że ma dużo walorów. Wszedł do zespołu w trudnym momencie, ale zdał egzamin. Brał grę na siebie, pomocnikom było łatwiej, bo można było na nim zawiesić grę, a on nie tracił zbyt dużo piłek. Szkoda, bo gdyby szybciej rozwiązał swoją sytuację, to debiut mógłby okrasić golem. Myślę, że da nam jeszcze dużo dobrego – zapewnił Zieliński.
RAPORT ZDROWOTNY:

Marcus Da Silva rozpoczyna treningi indywidualne.

Santi Samanes trenuje indywidualnie, od poniedziałku dołączy do drużyny.

Michał Kopczyński jest po zabiegu, przechodzi rehabilitację.

Maciej Jankowski ma drobny uraz, ale nie wystąpi w meczu z Koroną. Początek meczu Arka – Korona dziś o 18:00.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj