Załatać kolejną dziurę, znaleźć kolejne rozwiązanie. Lechia w Pucharze Polski pokazała charakter, ale w lidze problemów będzie więcej

Absencje, braki, zawieszenia – to ostatnio największe problemy Piotra Stokowca. Trener Lechii musi łatać dziurę za dziurą, gasić pożar za pożarem, a rozgrywki wytchnienia nie dają. Gdańszczanie rozegrają trzeci mecz w ciągu siedmiu dni, czy odniosą też trzecie zwycięstwo? Początek spotkania Lechia – Wisła Płock w sobotę o 20:00. Piotr Stokowiec przypomina trochę człowieka, któremu w mieszkaniu pękła rura, zalało łazienkę, a syn piłką zbił mu szybę w oknie. Opanował małą powódź? To w kuchni zapaliła się firanka i trzeba ratować mieszkanie przed pożarem. Udało się? To w tym czasie syn narozrabiał w szkole i trzeba iść do pani dyrektor, a przecież szyba w oknie dalej nie została wymieniona. Innymi słowy – co chwilę musi mierzyć się z kolejnymi problemami. Do końca roku wypadł mu Żarko Udovicić, potem brakowało Karola Fili. Fila wrócił, wypadli Filip Mladenović i Jarosław Kubicki, więc człowiek od zadań specjalnych – Tomasz Makowski – został przesunięty na lewą stronę defensywy. Mladenović wraca, ale przed sobą nie będzie miał Lukasa Haraslina, bo tym razem to on jest zawieszony za cztery żółte kartki. I to wcale nie musi być koniec problemów, bo trzy „żółtka” mają: Błażej Augustyn, Kubicki, Michał Nalepa, Flavio Paixao, Sławomir Peszko, Artur Sobiech i Rafał Wolski. Duża szansa, że na przykład Peszki w następnym meczu nie zobaczymy i znowu będzie trzeba łatać.

DZIURAWE SKRZYDŁO

Absencje są sprawą normalną. Problem w tym, że Lechia – chociaż na początku sezonu wydawało się, że skład ma szeroki – nie za bardzo ma kim łatać dziury. Trudno powiedzieć, na co stać Jaroslava Mihalika, chociaż już w środę był na ławce rezerwowych. Duża szansa, że Peszkę na skrzydle zastąpi Wolski, a Mihalik będzie jedynym typowym skrzydłowym na ławce. Nie jest to specjalnie komfortowa sytuacja. – Mamy zawodników, którzy grają bez wytchnienia, a ja znam organizmy naszych chłopaków i wiem, że osiągnęli swoje maksimum. Przed meczem z Wisłą zamierzamy przeanalizować nie tylko postawę poszczególnych piłkarzy, ale także ich wyniki motoryczne. Drużyna złapała ostatnio fajną energię, chcemy skroić skład na miarę trzech punktów, ale jeśli chodzi o sprawy kadrowe, to wielkiego pola manewru nie mamy – przyznaje trener Piotr Stokowiec.

DWIE STRONY MIEDZIANEGO MEDALU

Teraz o sprawach bardziej związanych z samą grą. Za biało-zielonymi mecz w Pucharze Polski, który interpretować można dwojako. Z jednej strony – Lechia w pierwszej połowie pokazała, jak nie można bronić. To było karygodne, gdańszczanie nie mogą takich rzeczy powtarzać. Grunt, że mają tego świadomość. – Z Wisłą nie możemy przespać pierwszej połowy, bo takie powroty jak w środę w pucharowym meczu z Zagłębiem Lubin nie zdarzają się codziennie – mówi Patryk Lipski.

Druga strona medalu jest taka, jak druga połowa meczu z „Miedziowymi”, czyli bardzo pozytywna. Reakcja, charakter, wola walki – tego można Lechii pogratulować. W końcu spokój w wykończeniu miał Lukas Haraslin (i przy asyście, i przy golu), nie zawiodła już defensywa, a Fila w ofensywie dał sygnał, że wraca do dobrej dyspozycji.

GOSPODARZE RZADKO PRZEGRYWAJĄ

Lechia trafiła na dobry moment, żeby grać z Wisłą Płock. Zespół Radosława Sobolewskiego w pewnym momencie rundy robił furorę, ale ostatnie cztery mecze były dla niego już dużo mniej przyjemne, a zdobył w nich zaledwie dwa punkty. Poza tym w meczach tych drużyn bardzo rzadko wygrywa zespół gości. Tak zdarzyło się tylko dwa razy i były to zwycięstwa Lechii w Płocku. Na podtrzymanie tej serii gdańszczanie liczą także w sobotę. Początek meczu Lechia – Wisła Płock o 20:00 na Stadionie Energa.

przed meczem zapraszamy na długie rozmowy z Jakubem Arakiem i Krzysztofem Brede. Posłuchajcie:

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj