Największe rozczarowanie, pozytywne zaskoczenie, piłkarz z rezerwami i młodzieżowiec. Podsumowujemy jesień piłkarzy Lechii

Jeden opuścił więcej niż połowę spotkań, inny – pomimo upływającego czasu – wciąż nie zawodzi, a od kolejnego można wymagać zdecydowanie więcej. Kto rozczarował, kto pozytywnie zaskoczył, a na kogo można liczyć najbardziej? Podsumowujemy jesienną część sezonu w wykonaniu piłkarzy Lechii.
NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE – ŻARKO UDOVICIĆ

Powodu nikomu tłumaczyć nie trzeba. W idiotyczny sposób wykluczył się z gry w ośmiu z dwudziestu rozegranych meczów, za wcześniejszą czerwoną kartkę także stracił cztery kolejki, więc tylko przez swoje głupie zachowanie opuścił więcej niż połowę meczów ligowych odkąd przyszedł do Lechii. Kiedy grał, dawał bardzo dużo, ale co z tego, skoro przez większość czasu nie był do dyspozycji? Szkoda, bo mamy głębokie przekonanie, że z nim w składzie gdańszczanie byliby w stanie ugrać jednak więcej. Trener Stokowiec miały możliwości rotacji, na lewej obronie nie musiałby grać chociażby Tomasz Makowski. A tak Udovivić, który miał być dużym wzmocnieniem, jest największym rozczarowaniem.

POZYTYWNE ZASKOCZENIE – FLAVIO PAIXAO

Może nie powinno to dziwić, bo Portugalczyk przecież od dawna pokazuje w Polsce wysoką klasę, ale przecież nie tak dawno temu miał długie miesiące, kiedy nie potrafił trafić do bramki. Mało brakowało, a uzbierałby rok bez gola. Tymczasem jesień sezonu 2019/20 jest dla Flavio znakomita. Zdobywał bramki w meczach europejskich pucharów, potem długo kazał czekać kibicom na swoje gole i wylądował nawet na ławce rezerwowych, ale kiedy wrócił do formy, znów zaczął zachwycać. W ostatnich sześciu meczach zdobył sześć goli, a łącznie w tym sezonie na jedenaście trafień. Jeszcze raz udowadnia, że zasługuje na opaskę kapitańską, a tę rundę podkreślił też fakt, że został najskuteczniejszym obcokrajowcem w historii ekstraklasy. Bez niego biało-zieloni mieliby ogromne problemy, żeby być w górnej ósemce. Nawet znając już wcześniej umiejętności Flavio, jego forma z ostatnich tygodni jest dużym zaskoczeniem.

MUSI BYĆ LEPIEJ – RAFAŁ WOLSKI

Tutaj moglibyśmy wskazać naprawdę wielu piłkarzy. Od Artura Sobiecha, który choć strzelił sześć goli to jednak można od niego wymagać więcej, przez Patryka Lipskiego, który nawet nie nawiązuje do formy z Ruchu Chorzów, po Lukasa Haraslina, który rok temu był najlepszym piłkarzem całej ligi. Stawiamy jednak na Rafała Wolskiego. Dlaczego? Z jednej strony to bezsprzecznie piłkarz, który technicznie jest w czołówce ligi, o składzie Lechii nie wspominając. Z drugiej, patrzymy na jego liczby i widzimy jednego gola i dwie asysty w tym sezonie. No cóż, mizernie. Do siatki trafił jeszcze w trzeciej kolejce, asysty są nieco świeższe, bo z 13. i 18. serii gier. Tylko że od Wolskiego można spokojnie wymagać, żeby po dwudziestu kolejkach miał w klasyfikacji kanadyjskiej wynik dwucyfrowy. Po pięć goli i asysty, to za dużo na jego umiejętności? Nie, zdecydowanie nie. On jest piłkarzem, wokół którego można budować grę ofensywną. Musi to zacząć udowadniać.

MŁODZIEŻOWIEC – KAROL FILA

Przepis o młodzieżowcu w Polsce wciąż budzi mnóstwo kontrowersji, dlatego trzeba przeanalizować i tę kategorię. Karol Fila jest akurat piłkarzem, przy którym nie zastanawiamy się, czy regulacja dotycząca młodych piłkarzy ma sens. Po prostu o niej zapominamy, bo Fila i tak by grał. Ładnie podsumował go ostatnio Sławomir Peszko, mówiąc „szkoda będzie niedługo go pożegnać”. Tak naprawdę tylko kwestią czasu odejście prawego obrońcy do dużo mocniejszego klubu za dobre pieniądze. Największe wrażenie robi tym, jak radzi sobie z piłką, która nie sprawia mu problemów. Kibice dalej w pamięci mają pewnie derby Trójmiasta, kiedy Fila przedryblował kilku zawodników i sam przeszedł z piłką głęboko na połowę rywala. W pełni zgadzamy się z Peszką, szkoda będzie pożegnać Filę.
 

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj