Czwarte zwycięstwo z rzędu i dystans do czołówki maleje. Lotos PKH wygrał w Katowicach

Hokeiści Lotosu PKH odnieśli czwartą wygraną z rzędu. Gdańszczanie zdobyli bramkę w każdej tercji spotkania z GKS-em Katowice i zasłużenie wygrali 3:0. Dystans do piątkowych rywali stopniał do zaledwie trzech punktów. Czołówka ligi jest już blisko. Gdańszczanie w bardzo dobrych nastrojach przyjechali na mecz z GKS-em. Za sobą mieli trzy z rzędu zwycięstwa, w tym dwa po dramatycznych spotkaniach. Z Zagłębiem Sosnowiec wygrali po dogrywce, z Cracovią – po rzutach karnych. W międzyczasie „na spokojnie” pokonali jeszcze mistrzów Polski na ich terenie. Na spokojnie, bo w podstawowym czasie gry zwyciężyli 2:1.

DOBRE OTWARCIE

Ale GKS też nie miał złej serii. Cztery z rzędu zwycięstwa i łączny bilans bramkowy w tych spotkaniach 23:4 to wystarczający powód, by mieć dużą pewność siebie. Tym bardziej ważne było, kto pierwszy zdobędzie bramkę. Gdańszczanie nie zamierzali czekać do ostatniej tercji, jak zrobili to z Cracovią, tylko już w pierwszej części „napoczęli” rywali. Jozef Vitek wykorzystał akcję wykreowaną przez Jana Stebera i Petra Polodne i w 15. minucie wyprowadził Lotos PKH na prowadzenie.

Lotos PKH miał więc w końcu dobry początek, ale jedna bramka przewagi to jednak nic wielkiego. Konkretniejszą zaliczkę gdańszczanie zapewnili sobie w 8. minucie drugiej tercji. Znów tercet zagraniczny, który stworzyli Aleksander Gołowin, Jan Krasowski i Vladislav Yelakov brał udział w akcji bramkowej. Wykończył ją ostatni z wymienionych.

KADROWICZ ZWIEŃCZYŁ DZIEŁO

Losy meczu tak naprawdę rozstrzygnęły się na samym początku trzeciej tercji. Świeżo upieczony kadrowicz, Szymon Marzec, który został powołany na prekwalifikacje do Igrzysk Olimpijskich, zdobył trzecią bramkę – akcję wykreowali Tomasz Pastryk i Filip Pesta – i ustalił wynik meczu na 3:0.

To czwarte z rzędu zwycięstwo Lotosu PKH. Gdańszczanie niespodziewane, w konsekwencji tej znakomitej serii, zbliżyli się do piątkowego rywala na dystans zaledwie trzech punktów. Przewaga nad siódmą Cracovią to nadal cztery oczka.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj