Stal Nysa wielkiego oporu nie stawiła, ale Trefl ma spory problem. Niepokojąca sytuacja Mariusza Wlazłego

Do trzech razy sztuka. Dziesięciodniowy tour po Polsce siatkarze Trefla planowali zakończyć nawet z kompletem dziewięciu punktów. Po dwóch starciach i dwóch przegranych tie-breakach mieli jednak zaledwie dwa „oczka”. Ze Stalą Nysa wygrali jednak bez większych problemów – 3:0 – ale mają powody do zmartwień. Urazu doznał Mariusz Wlazły. Stal Nysa to niebezpieczny przeciwnik, to będzie bardzo trudny mecz – przekonywał mnie na godzinę przed spotkaniem prezes Trefla Dariusz Gadomski. I rzeczywiście, chociaż wynik może być mylący, to nie było łatwe spotkanie.

W pierwszym secie kłopotów jeszcze nie było. Trefl dość szybko się rozpędził, prowadził 10:4 i sytuacja była komfortowa. Tej przewagi gdańszczanie nie tylko nie roztrwonili, ale w szczytowym momencie powiększyli ją nawet do 9 punktów. Ostatecznie wygrali 25:18.

Kłopoty były w drugim secie. Trefl zaczął idealnie – od 5:0, ale Stal szybko się obudziła i doprowadziła do remisu 12:12. Kolejne przyspieszenie zespołu Michała Winiarskiego było jednak rozstrzygające. Pięć zdobytych punktów z rzędu najpierw dało prowadzenie 17:12, a następnie wygraną 25:19.

PROBLEMY WLAZŁEGO

Największe problemy były w trzeciej partii. I nie chodzi tylko o wynik, ale też o to, że poważnie wyglądającego urazu doznał Mariusz Wlazły. Przy lądowaniu po jednym z ataków prawa noga niepokojąco mu się zachwiała, Wlazły do gry już nie wrócił, ale później widzieliśmy go stojącego w kwadracie dla rezerwowych. Na parkiecie pojawił się Kewin Sasak i musiał sprostać sporemu wyzwaniu. Trefl przegrywał 8:13. Reakcja znów była jednak świetna. Najpierw odrobienie strat, potem mądra gra w końcówce. Moritz Reichert mocno pomógł zagrywką, Sasak świetnie spisywał się w bloku. Trefl wygrał ostatecznie 25:23, a cały mecz 3:0.

Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj