Zła passa w końcu przełamana. Siatkarze Trefla „ruszyli” i w rewanżu rozbili Indykpol AZS Olsztyn

Mówi się, że z napastnikami jest jak z ketchupem – mogą długo nie strzelać goli, ale jak już trafią, to nie da się ich zatrzymać. Tak było też z Treflem. Gdańszczanie od początku meczu w Olsztynie, do połowy drugiego seta w spotkaniu już w Gdańsku nie radzili sobie z Indykpolem AZS. W końcu jednak się odblokowali i pewnie wygrali drugie spotkanie z olsztynianami 3:1. Po pierwszym secie i początku drugiego można było mieć wrażenie i uzasadnione obawy, że oba zespoły grają dokładnie to samo, co pokazały w niedzielę. Trefl fatalnie zaczyna, potem próbuje odrabiać straty, ale Indykpol AZS nie daje się dogonić i spokojnie wygrywa. Tak było w pierwszej partii, w której od samego początku goście mieli przewagę dwóch, trzech punktów. Trefl parę razy złapał kontakt, ale do remisu doprowadzić nie potrafił. Ostatecznie przegrał 21:25.

W KOŃCU „POSZŁO”

Drugi set podzielić trzeba na dwie części. Pierwsza to katastrofa. Seryjnie zdobywane przez rywali punkty, słaba gra na siatce i kulminacyjny moment w postaci prowadzenia gości aż 15:8. I tu rozpoczyna się druga część opowieści, a na jej początek trzy punkty z rzędu zdobyte przez gdańszczan, które sprawiły, że drużyna Michała Winiarskiego uwierzyła. Po kolejnej takiej serii strata była już tylko dwupunktowa. Pierwszy w tym meczu remis punktowy gospodarze uzyskali przy stanie 18:18. Potem ważna była zagrywka Łukasza Kozuba, jednej z najjaśniejszych postaci tego seta, który popisał się asem serwisowym, swoje w tej kwestii zrobił też Moritz Reichert. Rozpędzony Trefl wygrał 25:22, w końcu odwrócił fatalną serię w meczach z Indykpolem AZS.

Gdańszczanie zaliczyli pierwszą udaną pogoń, więc dołożyli do niej pierwszy udany początek seta. W końcu zamiast odrabiać straty gdańszczanie od początku przejęli inicjatywę. Nie było jednak tak, że od początku do końca pewnie prowadzili, bo choć mieli delikatną przewagę, to wynik był bliski remisu. Decydująca okazała się sama końcówka. Przy stanie 23:22 popracował gdański blok, potem świetnie w ataku spisał się Bartłomiej Lipiński, który poradził sobie w trudnej sytuacji, za co otrzymał euforyczne gratulacje od trenera Winiarskiego, a Trefl prowadzenie w całym meczu 2:1.

BEZ PRZYSTANKÓW

W czwartym secie w końcu rozpędził się Mariusz Wlazły. Już wcześniej momentami pokazywał klasę (i uwypuklał to, jak bardzo brakowało go w Olsztynie), ale teraz momentami wręcz bombardował rywali. Trefl szybko wyszedł na prowadzenie 10:5 i miał spory margines błędu. Gdańszczanie już się nie zatrzymali. Momentami może zwalniali, ale przestojów już nie było. Ostatecznie rozpędzony zespół rozbił rywali 25:21, a cały mecz wygrał 3:1.

Dzięki tej wygranej Trefl awansował na trzecie miejsce w tabeli, ale gdańszczanie rozegrali o jedno spotkanie więcej od Vervy Warszawa i Jastrzębskiego Węgla. Teraz przed drużyną Michała Winiarskiego losowanie par w Pucharze Polski.

 
Tymoteusz Kobiela
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj