Trzy punkty najważniejsze, bo na styl trudno było patrzeć. Arka lepsza od Jastrzębia na początek wiosny w pierwszej lidze

Nie był to mecz z kategorii „stadiony świata”, ale i za takie trudne widowiska punkty się przyznaje. Arka wykorzystała błąd bramkarza gości i pokonała GKS Jastrzębie 1:0. Gola zdobył Maciej Rosołek żegnany przez nieliczne osoby znajdujące się na stadionie nieśmiałymi brawami.

Przemeblowanie – tak można określić drużynę żółto-niebieskich u progu wiosennej rywalizacji w Fortuna 1 lidze. Nie ma w niej chociażby nieodłącznego jesiennego fundamentu, Adama Marciniaka, który zechce awansować do Ekstraklasy tyle że z ŁKS-em. O tym jakie przemeblowanie dokonało się przy Olimpijskiej dobrze świadczą nazwiska, które wybiegły na murawę przeciwko jastrzębianom. Zabrakło wśród nich któregokolwiek ze strzelców czterech bramek z pierwszego, sierpniowego meczu obu drużyn. Autor dwóch trafień, Juliusz Letniowski wciąż leczy kontuzję, Kamila Mazka trener postanowił posadzić na ławce kosztem Fabiana Hiszpańskiego, a Kamil Drewniak przeniósł się zimą do Odry Opole, która także zgłasza chęci do ekstraklasowego awansu.

ROSOŁEK W KOŃCU SMAKOWITY

Nie zabrakło za to w składzie Maciej Rosołka – najgłośniejszego nazwiska pozyskanego w zimowej przerwie przez Arkę. To wprawdzie „tylko” wypożyczenie, jednak wartość sportowa wypożyczanego robi wrażenie – młodość, reprezentacja juniorska i spektakularny debiut w Ekstraklasie w barwach Legii, nakazywał sądzić, że zawodnik do Gdyni znowu „tylko” na chwilę przybywa. Jego zadaniem będzie zapewnić kilka trafień, które pozwolą zniwelować dystans do pierwszej dwójki, dającej awans bezpośredni.
W piątek przeciwko GKS-owi to on otworzył wynik, wykorzystując kuriozalną pomyłkę bramkarza Mariusza Pawełka, kiedy ten wychodząc przed pole karne minął się z piłką. To było zresztą bardzo dobre 15 minut gospodarzy, w których dominowali i utrzymywali się przy piłce.

DŁUGIE, NUDNE FRAGMENTY

O kolejnych 30-minutach można powiedzieć, że się odbyły i że goście robili więcej niż gospodarze, aby zdobyć gola. To oni utrzymywali się przy piłce częściej, stworzyli sobie nawet doskonałą sytuację do wyrównania, ale znakomicie zachował się na linii Kajzer, parując piłkę zmierzającą w okienko na rzut rożny. Arka odpowiedziała wprawdzie dobrą akcję wzdłuż linii Żebrowskiego, ale jego trud zniweczył Rosołek, który nie trafił w piłkę.

W drugiej części było podobnie – blado, bezbarwnie, z niewielką liczbą akcji atrakcyjnych dla oka. Niepokojące w tym fragmencie były dyskusje Arkowców, za jedną z nich kartkę otrzymał Adam Deja, na drugą – na szczęście bez rezultatu – aktywnie pracował kwestionujący decyzje sędziowskie Kasperkiewicz. Za komentarz do jakości może też posłużyć kolejne rozminięcie się z piłką – tym razem w roli głównej wykazywał się Aleksander Komor z Jastrzębia.

SZUKAŁ ZMIAN

Trener Marzec chciał wpłynąć na płynność gry. Zmienił kartkowicza Alemana i niewidocznego w środku Sasina, wprowadzając Marcusa i Łabojkę. Na murawie pojawił się także napastnik Artur Siemaszko ale mimo znikomej konkurencji do pokazania czegokolwiek, również nie błysnął.

To nie było ładne widowisko, raczej bezskładny mecz, który trzeba „przepchnąć”, wygrać i zapomnieć. Arka to uczyniła, ale o stylu i wrażeniach artystycznych zapomnieć zechce jak najszybciej.

 

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj