Z werwą, ale zupełnie bez żądeł. Arka niemiłosiernie pudłowała w Tychach, a GKS to wykorzystał

Fatalna skuteczność, brak pomysłu na finalizację akcji i w zasadzie jeden błąd nieuwagi, decydujący o stracie wszystkich punktów. Piłkarze Arki zrobili niemal wszystko w Tychach, by wygrać, ale niemiłosiernie pudłowali. Gospodarze wzięli za to wszystko, co los dał strzelając zwycięskiego gola na 1:0.

Z jednej strony Dariusz Marzec, który mówi o gotowości do każdych wyzwań. Z drugiej Daniel Kajzer, wróżący Arce awans do Ekstraklasy z dwóch miejsc bezpośrednich. Nie ulega wątpliwości, że 11-dniowa przerwa od gry w 1.lidze upłynęła Arce na budowaniu przekonania co do własnych wartości. Problem w tym, że słowa jeszcze nigdy nie zwyciężyły na murawie, choć pewnie mistrz motywacji Leszek Ojrzyński z takim twierdzeniem by się nie zgodził. Czasy kiedy mowa i temperatura szatki wygrywały gdynianom mecze należą jednak od dłuższego czasu do historii, dzisiaj w Gdyni rządzi Dariusz Marzec i to jego metody szkoleniower ozliczane będą z ewentualnego braku awansu do Ekstraklasy.

Z WERWĄ, ALE BEZ ŻĄDEŁ

W Tychach Arka zaczęła obiecująco i w sumie trudno było rozstrzygnąć, czy bardziej efektowne były rajdy Kacpra Skóry, czy też podania Christiana Alemana. W obu przypadkach grało prawie wszystko: odwaga, pomysł, korzyść dla zespołu, brakowało jednak tego najważniejszego, czyli wykończenia. Próbowali kolejno Żebrowski w 9 minucie, Kasperkiewicz w 20, Skóra w 21, Memić w 23, i Aleman po akcji z Żebrowskim w 28. Gdynianie bili głową w mur, choć okazji do prowadzenia stworzyli sobie co najmniej kilka, a już na pewno jedną-dwie z nich powinni zwieńczyć golem.

Chichot losu znowu obśmiał Arkę, a obłaskawił GKS. Gospodarze zostali zdominowani, tylko szczęściu zawdzięczają, że nie stracili bramki, ale sami także pozwolili temu szczęściu pomóc. W 41 minucie wyprowadzili tylko jeden z dwóch w całym meczu celnych strzałów, ale było to piękne uderzenie z 25-metrów Wiktora Żytka. – Nie strzela się, to się bramki nie zdobędzie – tłumaczył później przed kamerami Polsatu Sport autor gola. – Podjałem szybką decyzję, całe szczęście udało się trafić. Zespół zostawił dużo zdrowia, udało się zrealizować założenia – recenzował grę Wiktor Żytek.

WALILI GŁOWĄ W MUR

W drugiej części goście kontynuowali oblężenie, przy czym cechą wspólną każdej z prób było walenie głową w mur. Swoje okazje mięli Marcusa da Silva – wysoko ponad bramką, Rosołek – obok, i tę najdogodniejszą, z rzutu karnego Łukasz Wolsztyński. Nie wiemy jakie były okoliczności wyboru tego właśnie wykonawcy, wiemy jednak, że jeśli wysiłek wielu graczy niweczy 5-6 pudeł po dogodnych sytuacjach, to dodatkowy rzut karny jest darem niebios, który trzeba wykorzystać. Wolsztyński jednak dostosował się do wszystkiego co o skuteczności Arki tego dnia nam powiedział mecz i huknął zaledwie w poprzeczkę. Wypada zapytać: dlaczego nie Marcus? Był na murawie, w takich sytuacjach nie zawodził, a w tym sezonie już dwukrotnie dawał gole pomagające awansować do kolejnych rund PP.

SMUTNE STATYSTYKI

20 strzałów Arki i 7 celnych przy 11 GKS-u i tylko dwóch celnych. Całkiem dobrze ocenił to Kacper Skóra, jeden z najlepszych na boisku w gdyńskim zespole. – Prowadzimy grę, przeważamy, tracimy głupią bramkę po niedoskoku i tracimy punkty. Zabrakło zimnej głowy, mieliśmy trzy stuprocentowe sytuacje, ale ich nie wykorzystaliśmy – tłumaczył przed kamerami Polsatu Sport. – Tychy się murowały w drugiej połowie… Pracujemy dalej, to jeszcze nie koniec ligi, liczymy dalej na awans z pierwszego lub drugiego miejsca – podsumował skrzydłowy Arki.

 

22. kolejka Fortuna 1.ligi: GKS Tychy – Arka Gdynia 1:0 (1:0) Zytek 41’.
Arka nie wykorzystała karnego. Wolsztyński trafił w poprzeczkę w 75. minucie.

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj