Olejniczak daje Treflowi oddech i wiarę. Sopocianie nadal w grze w koszykarskim play-off

Koszykarski Trefl przebudził się z głębokiego i bardzo nieprzyjemnego snu. Sopocianie wygrali trzeci mecz ćwierćfinału play-off ze Śląskiem Wrocław i przedłużyli szanse na awans do strefy medalowej Energa Basket Ligi. Cel ten jednak nadal jest bardzo odległy. Dwa spotkania otwierające rywalizację zdecydowanie wygrał Śląsk, miał więcej pomysłu na finalizację akcji u siebie, w dodatku świetnie spisały się indywidualności drużyny – Ivan Ramljak w pierwszym meczu i Elijah Stewart w drugim. W Ergo Arenie obaj już takiej jakości nie prezentowali, za to przez długi czas wrocławianie kontrolowali to, co działo się na parkiecie za sprawą rozrywającego Strahinji Jovanovicia. Całość Serb zwieńczył aż 20-punktami, ale nie trafił najważniejszego rzutu, który mógł zespołowi dać awans do półfinału po zaledwie trzech spotkaniach.

JAK NA SZACHOWNICY

Końcówka tego meczu przypominała zresztą wytrawną partię szachów, przy czym trzeba przyznać, że zasiadający po przeciwnych stronach szachownicy rywale, byli siebie godni raczej z powodu błędów jakie popełniali, aniżeli kunsztu zagrań. Na kilka sekund przed końcem meczu Łukasz Kolenda odważnie wszedł pod kosz, na tablicy miał wynik remisowy 81:81 i gdyby wepchnął piłkę do obręczy, byłoby bez dogrywki. Piłka wyślizgnęła się jednak, co chciał jeszcze wykorzystać wspomniany Jovanović, jednak jego rzut z półdystansu w niewyobrażalny sposób nie wpadł do kosza – piłka „tańcowała” na obręczy, by ostatecznie się z niej wyślizgnąć.

KOLEJNE NERWY
W dodatkowych pięciu minutach Trefl zaczął wspaniale, osiągnął 5-punktową przewagę, ale jej nie utrzymał, co skończyło się powtórką sprzed kilku chwil. Znowu był wynik remisowy 90:90, tym razem jednak wygrał wariant dogrywania piłki do podkoszowych. Z pary Omot-Olejniczak ten pierwszy chybił, ale dobitka drugiego skończyła się przypieczętowaniem zwycięstwa. Dominik Olejniczak był zresztą najjaśniejszą postacią Trefla w tym meczu. Nie tylko zanotował zwycięskie trafienie, ale też w całym meczu zdobył 18 punktów, oraz bardzo dużo zbierał pod obiema tablicami (łącznie 12 zgarniętych piłek, co wespół ze zdobyczą punktową dało double-double).

Trefl wygrał spotkanie numer „3”, choć cytując uszczypliwego klasyka, był jedną nogą w grobie, a drugą na skórce od banana. Niemal się poślizgnął, ale w końcówce szczęście i kilka indywidualnych rajdów, pozwoliło wyprowadzić zespół z  spod topora. Teraz trzeba pogłowić się, jak zapobiec sytuacjom, w których to rywal ucieka, a takich w poniedziałek było sporo – choćby w drugiej kwarcie, gdzie Śląsk wygrywał 10-punktami. Marcin Stefański zadowolony nie będzie, ale na pewno delikatnie pod nosem się uśmiechnie – jego zespół szczęśliwie dał sobie szansę powalczyć o coś więcej niż tylko honorową przegraną.

Kolejne spotkanie w Ergo Arenie w środę o 17:35. W rywalizacji do 3 zwycięstw wrocławianie prowadzą już tylko 2:1.

Trzeci mecz ćwierćfinałowy: Trefl Sopot – Śląsk Wrocław 92:90 po dogrywce (15:19, 24:26, 21:12, 21:24 – 11:9).

Trefl Sopot: Dominik Olejniczak 18, Łukasz Kolenda 16, Nikola Radicevic 11, Nuni Omot 11, Karol Gruszecki 11, Martynas Paliukenas 10, Michał Kolenda 8, Paweł Leończyk 4, Darious Moten 3.

Śląsk Wrocław: Elijah Stewart 22, Strahinja Jovanovic 20, Aleksander Dziewa 16, Kyle Gibson 11, Mateusz Szlachetka 10, Ben McCauley 6, Michał Gabiński 3, Ivan Ramljak 2, Szymon Tomczak 0.

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj