Stokowiec wspiera po błędach. Teraz czas na Lecha w kryzysie i z nowym trenerem

Od dawna Lechia nie jechała na mecz przy Bułgarskiej z Lechem jako zespół mający dużo więcej argumentów od rywala. Zaryzykować stwierdzenie, że będzie faworytem, to jak nic nie ryzykować. Kolejorz gra od kilku tygodni fatalnie i ostatnio nie pomógł mu nawet ściągnięty w roli strażaka Maciej Skorża.

Nowy szkoleniowiec poznaniaków swój powrót na ławkę trenerską Lecha będzie chciał szybko wyrzucić z pamięci. Nie dość, że odbywał się na prowincjonalnym, awaryjnym stadionie w Bełchatowie, to jeszcze jego zespół kompletnie bezbarwnie zaprezentował się na tle grającego tam Rakowa Częstochowa. Dla Lecha porażka z Rakowem oznacza trwającą od pięciu spotkań serię bez zwycięstwa i spadek na 11. miejsce w lidze.

W zgoła odmiennych przekonaniach do Poznania jadą Lechiści. Nie dość, że zajmują miejsce w czołówce i wciąż mają apetyty na medal Ekstraklasy, to jeszcze dopiero co odwrócili losy rywalizacji z Piastem Gliwice z 0:2, na cenny remis. O zrozumieniu i wzajemnym zaufaniu niech świadczy wsparcie, jakie deklaruje trener Stokowiec graczom, którzy popełnili niewytłumaczalne błędy przeciwko Piastowi. – To były katastrofalne błędy, które kosztowały nas utratę goli, ale ja bym mimo wszystko wziął Bartka Kopacza i Dusana Kuciaka w obronę, bo to są zawodnicy którzy dużo dla nas znaczą i wiele razy mocno nam pomagali, zresztą Dusan poza tym jednym błędem zagrał świetny mecz – deklarował trener na pomeczowej konferencji. – Cieszę się, że pokazaliśmy charakter, bo przy tym wyniku 0:2 próbowaliśmy coś zrobić. Zwoliński, Flavio, Gajos mieli swoje okazje, tylko piłka nie chciała wpaść. Można powiedzieć, że to był szczęśliwy remis, ale my na to szczęście mocno zapracowaliśmy – podsumował szkoleniowiec.

NA BUŁGARSKĄ Z GRACJĄ

To co niewątpliwie też cieszy, to styl. Widowisko z Piastem naprawdę mogło się podobać, fragmentami nie przypominało codziennej ekstraklasowej młócki, tylko sprawną, solidną, europejską przyzwoitość. Jeśli podobnie zaprezentują się gdańszczanie w Poznaniu, to można oczekiwać wreszcie zdobycia punktów w miejscu, które w lidze zazwyczaj kojarzy się z rozczarowaniami Lechii. Na Bułgarskiej bowiem udało się tylko raz ostatnio, ale było to w niezwykłych okolicznościach podczas półfinału Pucharu Polski po udanych rzutach karnych. Pozostałe mecze Lech u siebie najczęściej wygrywa – na 7-spotkań tylko jedno zakończyło się wygraną Lechii.

Na gdańskiej ławce możemy spodziewać się także roszad i konia z rzędem temu, kto wytypuje właściwą jedenastkę. Chwalony od początku rundy Jan Biegański jest ważnym ogniwem, ale jak pokazały ostatnie mecze, ma także godnych naśladowców. W dodatku do składu udanie powrócił Karol Fila, co zwiększa możliwość rotowania linią defensywną. Dorzućmy do tego młodych Kałuzińskiego i Żukowskiego, pełnych ochoty do gry i z kilkoma sytuacjami przeciwko Piastowi i mamy kilka pozytywnych znaków zapytania przed wtorkowym wieczorem. Ból głowy wynikający z urodzaju na pewno jednak trenera Stokowca nie zmartwi. Jego podopieczni stają przed decydującym fragmentem sezonu pełni przekonania co do własnych umiejętności i nadziei swojego szkoleniowca w siłę tej drużyny.

O meczach Lechii dyskutujemy w podcaście Znajomych wynurzenia, zawsze po spotkaniach biało-zielonych – TUTAJ. Początek meczu Lech – Lechia we wtorek o 20:30.

 

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj