Rywale chcieli pomóc, Lechia też próbowała. Niebywały splot zdarzeń pucharów gdańszczanom jednak nie daje

Zbyt dużo korzystnego dla Lechii musiałoby się wydarzyć, by osiągnęła ona promocję do europejskich pucharów. W ostatniej kolejce zapachniało szansą, nie przeszkadzał Piast, który był zdecydowanie słabszy od Wisły Kraków, ale niezależnie od „lechijnych” wydarzeń w Białymstoku, wrażenie jest takie, że gdańszczanie przegrali marzenia w przedostatniej kolejce ligowej.

To było w Gdańsku przeciwko słabej w tym sezonie Cracovii. Wystarczyło wygrać, by mieć wszystko w swoich rękach, ale padł zaledwie remis, który zaprosił do walki o puchary Śląsk, Zagłębie Lubin i Wartę Poznań.

BYŁA SZANSA DO KOŃCA

Nawet mimo niesprzyjających szacunków, nawet mimo faktu, że Piast miał wszystko w swoich rękach, zapachniało okazją dla Lechii. W Gliwicach Piast grał słabo przeciwko Białej Gwieździe, a Lechia za sprawą gola Karola Fili była o bramkę od europejskich pucharów. Niestety trwało to mniej więcej tyle ile w utworze Paktofoniki: Łapię chwilę ulotne jak ulotka. Ulotne chwile łapię jak fotka… konkretniej 18 minut, tyle czasu na tablicach widniał remis 1:1. Później złudzeń podopiecznych Piotra Stokowca pozbawił Tomas Prikryl.

NIEPRAWDOPODOBNE

Trochę to bolesne, że niewalcząca już o nic Jagiellonia postawiła Lechii warunki zaporowe. Trochę to bolesne tym bardziej, że w ostatnich sekundach Paixao trafił do siatki, co dawało Lechii na kilkadziesiąt sekund pucharową premię, przy jednoczesnej utracie bramki przez Śląsk. Chwilę później jednak VAR wykazał spalonego Flavio, dzięki czemu wynik we Wrocławiu nie miał żadnego znaczenia.

Ostatnia kolejka przyniosła niesamowite emocje. Zadbali o to nie tylko gliwiczanie, którzy oddali puchary na ostatniej prostej, ale także Lechia, która przez kilkadziesiąt sekund w tych pucharach była po golu Paixao. Koniec końców cieszyć się jednak będzie Śląsk, który mimo chwil słabości i wypuszczenia z rąk zwycięstwa ze Stalą Mielec, uratowany został przez VAR unieważniający gola w Białymstoku. I tylko boli, że biało-zieloni nie wykorzystali potknięć rywali. Że nie wygrali na Podlasiu, że nie przeważali na terenie rywala, i że wreszcie – o czym pisaliśmy kilka akapitów wyżej – pogrzebali te szanse w poprzedniej kolejce w Gdańsku. Będą mieli czego żałować… Ocena sezonu zależała od tego jednego nieuznanego gola Flavio. Gdyby Portugalczyk trafił przepisowo – Stokowiec mógłby mówić o wykonaniu zadania. A tak, znowu ta Paktofonika: ulotne chwile łapię jak ulotka.

Niedzielne zakończenie sezonu dla Jagiellonii, która wygrywa z Lechią 2:1. Ten wynik i pozostałe dają promocję do Conference League Śląskowi Wrocław.

 

Jagiellonia Białystok – Lechia Gdańsk 2:1 (1:0) Bramki: 1:0 Jakov Puljic (9-karny), 1:1 Karol Fila (61), 2:1 Tomas Prikryl (79).

 
Żółta kartka: Jagiellonia – Bartosz Bida, Jakov Puljic, Przemysław Mystkowski, Maciej Makuszewski, Bartosz Kwiecień. Lechia – Mario Maloca, Joseph Ceesay, Kristers Tobers.

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce). Widzów: 4572.

Jagiellonia Białystok: Xavier Dziekoński – Tomas Prikryl, Bogdan Tiru (46. Bartosz Kwiecień), Błażej Augustyn (75. Ariel Borysiuk), Bojan Nastic – Jakub Orpik (60. Jesus Imaz), Martin Pospisil – Jakub Wrzesiński (46. Maciej Makuszewski), Przemysław Mystkowski, Bartosz Bida – Jakov Puljic (72. Fedor Cernych).

Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak – Rafał Pietrzak, Mario Maloca, Bartosz Kopacz, Karol Fila (85. Mykoła Musolitin) – Jarosław Kubicki, Maciej Gajos (88. Jakub Kałuziński), Tomasz Makowski (78. Kristers Tobers), Zarko Udovicic (85. Egy Maulana Vikri), Joseph Ceesay (78. Mateusz Żukowski), Flavio Paixao.

 

Paweł Kątnik

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj