Błędy w obronie kosztowały zbyt wiele. Lechia walczyła w Warszawie, ale punktów nie przywiozła

(Fot. 400mm.pl/Grzegorz Radtke)

Kolejny wyjazd, kolejna porażka. Już szósta z rzędu. Piłkarzom Lechii nie udało się przerwać tej passy. W Warszawie do przerwy byli bezradni, po niej prezentowali się już dużo lepiej, ale głupio stracili bramkę. Ostatecznie przegrali z Legią 1:2.

Przed meczem piłkarze Lechii podkreślali, że czekają z niecierpliwością na mecz w Warszawie, bo to fajna, duża scena, można się pokazać, a Legia chce grać w piłkę. Nie spodziewali się chyba jednak, że gospodarze tak dobrze zagrają w pierwszej połowie, bo do 30. minuty gdańszczanie praktycznie nie istnieli na murawie. Były chaotyczne próby wyprowadzenia kontrataków, długie piłki na walczącego z obrońcami Łukasza Zwolińskiego i właściwie tyle. O budowaniu akcji kombinacyjnych nie było mowy.

BŁĄD „GENERAŁA”

Legia doskakiwała wysokim pressingiem, robiła różnicę w środku pola i mocno naciskała na każdego z zawodników Tomasza Kaczmarka. W końcu pękł Mario Maloca, który nie może sobie pozwolić na przegrywanie takich pojedynków, jak ten z 29. minuty. Długie zagranie za linię obrony, Chorwata wyprzedził Paweł Wszołek, później wygrał z nim jeszcze pojedynek siłowy i spokojnie pokonał Dusana Kuciaka. To był koszmarny błąd „Generała”.

Problemem Lechii był jednak także fakt, że nie potrafiła odnaleźć się w ofensywie. Oczywiście, na wyjazdach to nic nowego, ale dalej sytuacja bardzo niepokojąca. W grze gdańszczan coś drgnęło w ostatnim kwadransie, ale najlepszą sytuacją był strzał z ostrego kąta Zwolińskiego. Gdyby bramkarz Richard Strebinger skapitulował w tej sytuacji, byłby to jego ogromny błąd. Biało-zielonych uratował z kolei Kuciak, który pięknie obronił uderzenie Tomasa Pekharta do właściwie pustej bramki.

GŁUPIO STRACONA BRAMKA

Sytuacja zmieniła się po przerwie, Lechia była dużo lepiej zorganizowana w obronie, ale też Legia nie naciskała już tak mocno. Gdańszczanie rozegrali niezły kwadrans i… skapitulowali po raz drugi. Tym razem Wszołek dośrodkowywał z prawej strony, krycie Pekharta kompletnie zgubili Michał Nalepa i Joseph Ceesay i napastnik bez żadnych problemów pokonał Kuciaka. Gdańszczanie domagali się odgwizdania faulu na Marco Terrazzino we wcześniejszej fazie akcji, ale zmiany decyzji nie było.

DOBRA KOŃCÓWKA

Impuls zespołowi Kaczmarka dały zmiany. Weszli Maciej Gajos, Flavio i Kacper Sezonienko, a zeszli Jakub Kałuziński, Marco Terrazzino i Christian Clemens. Trudno powiedzieć cokolwiek dobrego o grze tego tercetu, najgorzej zaprezentował się Terrazzino. Te roszady rzeczywiście poskutkowały, sporo orzeźwienia wniósł Gajos, który był bardzo blisko bramki, ale niecelnie lobował bramkarza. W końcu biało-zielonym pomogło szczęście, po dośrodkowaniu Durmusa piłka odbiła się od kilku zawodników w polu bramkowym i do siatki wpakował ją Zwoliński. Mnóstwo przypadku, ale gol został zaliczony.

Gdańszczanie uwierzyli, ruszyli mocno do przodu i w ostatnich minutach zdominowali Legię. Było bardzo blisko wyrównania, z rzutu wolnego w poprzeczkę trafił Gajos. W ostatnich sekundach w pole karne gospodarzy ruszył nawet Kuciak, ale nie spotkał się z piłką. Gdańszczanom nie można odmówić woli walki, w drugiej połowie wyglądali naprawdę nieźle, ale głupio stracili bramkę i strat już nie odrobili. Emocji nie zabrakło, ale punktów znów nie ma.

Tymoteusz Kobiela

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj