Lech mistrzem, Lechia w Lidze Konferencji. Najważniejsze decyzje w PKO Ekstraklasie zapadły w przedostatniej kolejce

(Fot.Tomasz Rulski/400mm.pl)

Lech wygrywając derbowy mecz z Wartą oraz Lechia nie przegrywając z Pogonią Szczecin spełniły swoje aspiracje. Przed ostatnią kolejką Lech znalazł się poza zasięgiem Rakowa, który przegrał w Lubinie, a Piast – mimo zwycięstwa w Niecieczy – nie doścignie już Lechii.

Po niespełna 10 minutach Lechia mogła prowadzić z Pogonią 3:0. Łukasz Zwoliński, Flavio Paixao oraz Ilkay Durmus nie wykorzystali jednak idealnych sytuacji do zdobycia goli. Znakomitego podania Macieja Gajosa nie wykorzystał ten pierwszy, trafiając w nogi bramkarza Pogoni – Dante Stipicy. Paixao z 12 metra strzelił minimalnie niecelnie, a Durmus mniej więcej z tego samego miejsca – zbyt lekko. A mogło być po meczu.

ZDECYDOWANE WEJŚCIE W MECZ

Lechiści bardzo chcieli postawić efektowną pieczątkę pod akcesją do Ligi Konferencji i w pierwszym kwadransie byli wyjątkowo energetyczni. Wkrótce jednak do głosu zaczęli dochodzić goście.

W 21. minucie Grosicki ograł Ceesay’a, ale z ostrego konta chybił minimalnie. W 25 minucie z bliska, stojąc tuż przy słupku, Malec nie zdołał zmieścić piłki obok Kuciaka. Gra wyrównała, obszernymi fragmentami inicjatywa należała do „Portowców”. Bardzo blisko pokonania Dusana Kuciaka był w 42 minucie Maciej Żurawski, który główkował z linii pola bramkowego, ale bramkarz Lechii dosyć szczęśliwie wybił zaplątaną w nogach piłkę.

Po pierwszej połowie mieliśmy zatem bezbramkowy remis, choć np. 2:2 także byłoby adekwatnym rezultatem.

NIEMRAWY POCZĄTEK DRUGIEJ POŁOWY

Bardzo słabe było otwarcie drugiej części spotkania. Więcej ładu po stronie gości pozwalało kontrolować przebieg wydarzeń. Z kolei Lechia grała bardzo chaotycznie. W 54 minucie w zamieszaniu piłkę z linii bramkowej wybił Flavio Paixao, który zamiast polować na swoją 102 bramkę w ekstraklasie, musiał bronić.

Ostatni w sezonie mecz ekstraklasy w Gdańsku obejrzało na Polsat Plus Arenie niespełna 14 tysięcy widzów. Po 60. minutach postanowili przedłużyć spotkanie, odpalając potężne zasoby pirotechniki. Wnętrze Bursztynowej Areny spowiły dymy bez większej szkody dla widzów, bo najpierw mieliśmy pięciominutową przerwę, a potem nie działo się nic nadzwyczajnego. Aż do ostatniego gwizdka sędziego Damiana Sylwestrzaka. Remis w sumie nie dziwi. Wszak rywalizowały czwarta z trzecią drużyną PKO Ekstraklasy w sezonie 2021/22.

Włodzimierz Machnikowski/mm

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj