Wielki dramat Lechii i Dusana Kuciaka. Awans był na wyciągnięcie ręki, Legia lepsza po rzutach karnych

(Fot. PAP/Adam Warżawa)

Było tak blisko. Piłkarze Lechii awans do ćwierćfinału Pucharu Polski mieli na wyciągnięcie ręki. Zawiedli najbardziej doświadczeni. W dogrywce – Dusan Kuciak. W rzutach karnych – Maciej Gajos i Jarosław Kubicki. Po serii jedenastek na Polsat Plus Arenie Gdańsk triumfowała Legia Warszawa.

Lechia długimi fragmentami w meczu z Legią cierpiała. Grała jednak rozważnie, szukała swoich szans tylko wtedy, kiedy czuła, że naprawdę może. I potrafiła znaleźć świetne sytuacje. Po prawie całej pierwszej połowie, w której przeważała i grę prowadziła Legia, Jakub Kałuziński wypuścił na prawą stronę Ilkaya Durmusa. Ten ruszył, w swoim stylu zszedł do lewej nogi i po dwóch zwodach uderzył tuż przy słupku. Cezary Miszta nie miał szans, biało-zieloni prowadzili.

MOCNA ODPOWIEDŹ LEGII

Do przerwy wynik był wymarzony, ale początek drugiej części gry – koszmarny. Legia nacisnęła bardzo mocno, gdańszczanie się wybronili, ale znów – podobnie jak w Warszawie – zabrakło szczęścia. Mario Maloca próbując ratować sytuację sfaulował napastnika, sędzia długo konsultował się z VAR-em, ale ostatecznie podyktował rzut karny. Josue bez problemów pokonał Dusana Kuciaka.

ZWOLIŃSKI STRZELA, KUCIAK ZAWODZI

Legia naciskała, ale w drugiej połowie nie znalazła już drogi do bramki Kuciaka. Rozpoczęła się dogrywka, a Lechia znów wyczuła, że ma szansę. Conrado wywalczył piłkę w bocznym sektorze, zagrał do Kubickiego, a ten idealnie wypuścił Łukasza Zwolińskiego. Napastnik spokojnie pokonał Cezarego Misztę, stadion eksplodował. Gdańszczanie kradli czas, grali mądrze aż do ostatnich sekund. Legia nacisnęła po raz ostatni i… trafiła. Kuciak niepotrzebnie zrobił kilka kroków do przodu, zobaczył to Lindsay Rose i z bardzo nieoczywistej pozycji przelobował bramkarza. Ogromny błąd Słowaka.

Rozpoczęła się seria jedenastek. Pewnie trafił Filip Mladenović, a strzał Gajosa obronił Miszta. Nie pomylili się Robert Pich, Ilkay Durmus i Rafał Augustyniak. Jarosław Kubicki uderzył jednak fatalnie, nad poprzeczką. W obramowanie trafił Blaz Kramer, przywrócił Lechii nadzieję. Zwoliński spokojnie wykorzystał swoją jedenastkę, ale to samo zrobił Josue i dał Legii awans.

Lechia była bardzo blisko, ale znów – tak samo jak w Warszawie – błędy indywidualne były zbyt kosztowne. Drużyna Marcina Kaczmarka zadała Legii kilka bardzo trudnych pytań, niemal złapała gości na nieprzygotowaniu. Zabrakło spokoju, jakości, chłodnej głowy. I można jeszcze raz nawiązać do spotkania w Warszawie – są optymistyczne przesłanki, sukcesu jednak nie ma.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj