Punkt, który należy szanować. Chojniczanka kroczek po kroczku w kierunku utrzymania

Foto Piotr Matusewicz / PressFocus/MKS Chojniczanka

Chojniczanka zremisowała z faworyzowaną Puszczą Niepołomice 1:1 w 21. kolejce piłkarskiej I ligi. Tym samym podopiecznym Krzysztofa Bredego udało się wydłużyć niechlubną serię rywala na wiosnę – Puszcza jeszcze w 2023 roku nie wygrała, ale wciąż jest na podium rozgrywek. Cenna zdobycz pozwoliła uciec ze strefy spadkowej kosztem Odry Opole, która przegrała z Wisłą Kraków.

Oba zespoły nastawiły się na kontroli tyłów chcąc po raz kolejny nie przegrać. W poprzedniej kolejce Chojniczanka na dalekim wyjeździe przegrała z Chrobrym 0:1, zaś Puszcza była gorsza u siebie od Ruchu Chorzów 0:1. Bramkodajne było natomiast spotkanie obu drużyn jesienią, kiedy gospodarz Puszcza pokonała u siebie MKS 3:2. Na pomeczowej konferencji prasowej asekurację swojego zespołu tłumaczyć trener gości. –  Było w nas trochę za dużo ostrożności w grze, dwa mecze przegrane miały wpływ na sposób grania. W drugiej połowie zagraliśmy już bardziej bojaźliwie, udało się otworzyć i zdobyć bramkę – mówił po spotkaniu Jakub Kula.

Goście z Niepołomic przyjechali do Chojnic bez kilku ważnych ogniw, m.in środkowego pomocnika Jakuba Serafina, podstawowego dyrygenta środka pola. Jego brak, a także odważna gra gospodarzy, dała Chojniczance optyczną przewagę, choć trzeba przyznać, że było to spotkanie rwane, przeplatane sporą liczbą błędów. Cierpliwość miejscowych została wynagrodzona dopiero w doliczonym czasie gry, stały fragment udanie wykorzystali Grolik z Czajkowskim. Pierwszy zagrywał, drugi kończył, zaskakując Kewina Komara. Chojniczanka schodziła do szatni prowadząc.

ZABRAKŁO POWTÓRKI

W poprzednim meczu przy Mickiewicza beniaminek poszedł za ciosem, dokładając drugiego gola Skrze i wygrywając bez straty w tyłach. Tym razem jednak przeciwnik miał debiutującego w swoich barwach Kamila Zapolnika. Jesienią jeszcze terminował w Ekstraklasie i w Miedzi nie zachwycał. Szczebel niżej zaczął od gola, jak się okazało kluczowego dla podziału punktów. To była 61 minuta. Wówczas w Chojnicach sypnęło na dobre. Grano pomarańczową piłką, a lepiej w tych warunkach radziła sobie Puszcza. Doskonałą akcję miał jeszcze niedawny zawodnik Arki Gdynia Artur Siemaszko, jednak przypomniał o swojej przywarze, marnując doskonałą sytuację, mając tylko bramkarza przed sobą. Szelągowski odetchnął z ulgą, to po jego błędzie zrobiło się zamieszanie.

SZANUJĄ PUNKT

Ostatecznie w Chojnicach podzielono się punktami, co pewnie pełni szczęścia pomorskiej drużynie nie daje, ale pozwala na chwilę odetchnąć. Odra Opole, choć walczyła z silną Wisłą Kraków i nawet prowadziła przy Reymonta 1:0, ostatecznie przegrała i ugrzęzła w czerwonej strefie. – Do przerwy prowadziliśmy i wierzyliśmy, że uda nam się dowieźć to zwycięstwo do końca. Niestety się nie udało, ale patrząc na to z jakim przeciwnikiem graliśmy, w jakim jesteśmy miejscu i jak potrzebujemy puntów, musimy ten punkt szanować – powiedział strzelec gola dla Chojniczanki Paweł Czajkowski. Podobnie wypowiedział się szkoleniowiec gospodarzy, będąc zadowolonym z pierwszej połowy, ale też czując niedosyt z braku pełnej zdobyczy. – Nie umiesz wygrać, to musisz zremisować i tak też zrobiliśmy. Pierwsza połowa taka, jaką chcieliśmy, wiele uderzeń i naciskania na Puszczę spowodowało naszą dominację. Mogliśmy jeszcze nieco odważniej ruszyć skrzydłami. W piłce trzeba umieć ofiarnie wyblokować uderzenia i my to zrobiliśmy – podsumował Krzysztof Brede.

Brede zaczął zresztą żniwa od 4 punktów w trzech meczach, wynik to przyzwoity, ale nie gwarantujący niczego na ten moment w kontekście walki o utrzymanie. Punktować trzeba nadal regularnie.

Paweł Kątnik

 

 

 

 

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj