45 minut, o jakich biało-zieloni marzyli i wielka rehabilitacja. Lechia Gdańsk gromi Miedź Legnica

(fot. PAP/Marcin Gadomski)

To był mecz symboliczny. Pierwsza połowa? Trudna i męcząca. Jałowa w ofensywie. Druga? Pełna wykorzystanych szans, z efektowną bramką i manifestacją jedności podczas celebrowania kolejnych goli. Piłkarze Lechii pokonali Miedź Legnica 4:0, zrehabilitowali się w wielkim stylu i przywróciła wiarę – również samym sobie.

Łukasz Zwoliński jest w Lechii postacią centralną. W rundzie wiosennej wszystko zaczyna się od niego, przynajmniej w ofensywie. Nie było inaczej w meczu z Miedzią. „Zwolak” w 48. minucie dostał idealne dośrodkowanie od Rafała Pietrzaka i bez problemów pokonał Stefanosa Kapino.

Lechia miała prowadzenie, czyli to, o czym marzyła. Na musiku była Miedź. Gdańszczanie przetrzymali pierwszy napór, szukali swoich szans i w końcu znaleźli, bo goście z każdą chwilą odsłaniali się coraz bardziej. 75. minuta. Ilkay Durmus ruszył z kontratakiem, ale miał przy sobie dwóch defensorów. Wyglądało na to, że nic nie wskóra. Skrzydłowy przełożył piłkę na prawą nogę i… fenomenalnie uderzył pod poprzeczkę, nie dając szans bramkarzowi. Idealne trafienie, jak z najlepszych czasów Durmusa w Gdańsku.

Już po pierwszym golu Lechia grała spokojniej, po drugim – zupełnie gdańszczanom „puściło”. Wypunktowali Miedź, neutralizowali jej argumenty i w końcówce dobili. W 88. Minucie rzut karny wywalczył Jakub Bartkowski, a Zwoliński skompletował dublet. W 94. Flavio dopadł do dośrodkowania Durmusa i na raty ustalił wynik na 4:0.

Gole padały po ładnych akcjach, ale ładniejsze było to, co działo się po nich. Nie było „cieszynek”, a jedna wielka grupowa radocha. Wszyscy razem – trenerzy, rezerwowi, piłkarze pierwszego składu, sztab. To była manifestacja jedności.

A dlaczego piszemy tylko o drugiej połowie? Bo pierwsza była nudna, zwieńczona jednym celnym strzałem, naznaczona bojaźliwością obu stron. Działo się dopiero po przerwie. A działo się dużo i dobrze dla Lechii. To świetny prognostyk, ale za zwycięstwa 4:0 jest tyle samo punktów, co za 1:0. Gdańszczanie postawili pierwszy krok, zostało jeszcze dziesięć.

Tymoteusz Kobiela/mrud

Lechia Gdańsk – Miedź Legnica 4:0 (0:0)

Bramki: Zwoliński 48′, 88′ (karny), Durmus 75′, Flavio 90’+4

Żółte kartki: Friesenbichler – Gulen, Obieta, Kostka, Carolina

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce)

Widzów 4 733

Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak – Jakub Bartkowski, Mario Maloca, Joel Abu Hanna, Rafał Pietrzak – Dominik Piła, Jarosław Kubicki, Marco Terrazzino (77. Kristers Tobers), Bassekou Diabate (70. Jakub Kałuziński), Kevin Friesenbichler (46. Ilkay Durmus) – Łukasz Zwoliński (89. Flavio Paixao).

Miedź Legnica: Stefanos Kapino – Levent Guelen (46. Szymon Matuszek), Nemanja Mijuskovic, Jurich Carolina – Giannis Masouras (61. Chuca), Maxime Dominguez, Kamil Drygas, Dimityr Wełkowski – Michael Kostka, Koldo Obieta, Luciano Narsingh (90. Dawid Drachal)

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj