Motor strzelał, Arka odpowiadała, sędzia wzbudzał kontrowersje. Hit w Lublinie na remis

(Fot. Maciej Czarniak / Trojmiasto.pl / KFP)

Dwa razy piłkarze Arki musieli odrabiać straty w Lublinie. Dwa razy zrobili to skutecznie. W meczu z Motorem nie prowadzili jednak ani przez minutę, po emocjonującym – również z powodu decyzji sędziego Daniela Stefańskiego – meczu, stanęło na remisie 2:2.

Motor rewelacyjnie rozpoczął mecz. Od początku gospodarze – jak zazwyczaj – imponowali zorganizowaną grą, pressingiem, ruchliwością. I włanie ruchliwością zaskoczyli Arkę, w 7. minucie przeprowadzając kapitalną akcję i zupełnie burząc defensywną strukturę rywali. Michał Marcjanik został wyciągnięty ze swojej strefy, uzupełnił lukę Sebastian Milewski, ale choć widział Bartosza Wolskiego, który atakował przestrzeń, to był spóźniony. Do Wolskiego idealnie z pierwszej piłki podał Marcel Gąsior i Wolski ze spokojem pokonał Pawła Lenarcika.

Arka odpowiedziała po niespełna kwadransie, zapracowali na to Karol Czubak i Janusz Gol. Czubak odebrał piłkę przed polem karnym rywala, oddał do Gola, ten wyczekał, poszukał możliwości i puścił piłkę w uliczkę, znów do napastnika. Czubak spojrzał, uderzył mocno i Kacper Rosa nie dał rady w porę zareagować.

Ale po kolejnych 15 minutach gospodarze znów prowadzili. Daniel Stefański uznał, że Dawid Gojny w polu karnym przekroczył przepisy, walcząc w powietrzu z rywalem. Wzbudził tą decyzją ogromne kontrowersje, ale VAR nie zareagował. Do piłki podszedł Piotr Ceglarz i choć Paweł Lenarcik rzucił się w dobrym kierunku, to nie zdołał sięgnąć futbolówki.

Nie brakowało jeszcze kolejnych okazji, bardzo dobrą zmarnował Martin Dobrotka po stałym fragmencie gry – głową nieczysto trafił piłkę. Szans szukał też Kacper Skóra, próbował Olaf Kobacki, ale przed przerwą wynik już się nie zmienił. A dodatkowym kłopotem był fakt, że już z 22. minucie z powodu kontuzji boisko opuścił Milewski, zmienił go Hubert Adamczyk.

Po przerwie okazało się jednak, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Arka szukała sposobu i znalazł go Adamczyk. Grał jak zazwyczaj z lewej strony, zszedł do centrum boiska i huknął z dystansu z ponad 25 metrów. Uderzył potężnie, Rosa nie był w stanie odbić piłki. Pomocnik pięknym strzałem doprowadził do remisu. Chwilę później powinno, a może nawet musiało być 3:2 dla Arki, bo Adamczyk z Kobackim świetnie rozprowadzili akcję lewym skrzydłem. Kobacki wystawił do Czubaka, który tym razem katastrofalnie przestrzelił.

Arka do końca meczu wyglądała lepiej od rywala, ale Motor też potrafił być groźny. Przejście z obrony do ataku to nadal mocna strona zespołu z Lublina, stałe fragmenty również, a gospodarze próbowali zaskoczyć Lenarcika nawet bezpośrednio z rzutu rożnego. Wojciech Łobodziński wpuścił etatowych zmienników – Kasjana Lipkowskiego i Tornike Gaprindaszwilego, a końcówce nawet Abdallaha Hafeza. Najwięcej „wiatru” wytworzył oczywiście Gaprindaszwili, ale konkretów było z tego niewiele.

To był trudny mecz dla Arki, sytuacji nie ułatwiła też dyspozycja arbitra Stefańskiego. Gdynianie musieli się mocno napracować, by wywalczyć punkt i z przebiegu spotkania właśnie tak trzeba to interpretować – jako wywalczone „oczko”, a nie dwa stracone. Nie zmienia to faktu, że ambicje żółto-niebieskich były i będą większe.

Tymoteusz Kobiela

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj