Tłumy na otwarciu Biedronki w Sierakowicach. „Kupowaliśmy dla siebie i dla sąsiadów”

We wsi, która słynęła w całej Polsce z tego, że ma aż 150 sklepów i ani jednego marketu, we wtorek został otwarty pierwszy dyskont. W centrum miejscowości od rana działa Biedronka.

Na otwarciu pierwszego w gminie marketu pojawiły się dziesiątki osób. Pierwsze ustawiały się w kolejce już przed 6:00, a więc ponad godzinę przed tym, jak rozsunęły się drzwi sklepu. Chwilę po 7:00 z dyskontu zaczęły wyjeżdżać pierwsze wypakowane po brzeg wózki. – Wzięliśmy dla siebie i dla sąsiadów – tłumaczył powód zakupu prawie 100 litrów mleka jeden z mężczyzn.

Inna rodzina w rozmowie z naszym reporterem podkreślała, że warto było czekać godzinę na otwarcie Biedronki, bo udało się kupić w dobrej cenie odkurzacz. Inni wchodzili do sklepu bez wózków, a wychodzili z pustymi rękami. – Przyszliśmy zobaczyć – tłumaczył mieszkaniec Sierakowic.

– Ale marketu nie widzieliście?

– Widzieliśmy, ale nie u nas – śmiał się.

OPÓR WÓJTA

Otwarcie Biedronki było dużym wydarzeniem, ponieważ w gminie słynącej z bardzo rozwiniętego handlu nie było dotychczas ani jednego sieciowego dyskontu. Co więcej, powstaniu takiego marketu od wielu lat twardo sprzeciwiał się wójt Tadeusz Kobiela. Twierdził, że sieci należące do zagranicznych koncernów drenują pieniądze z lokalnego rynku i powodują upadanie małych sklepów należących do mieszkańców, przez co zwiększa się bezrobocie. Jednym słowem – nie ma z nich żadnego pożytku. Zdania w tej kwestii Kobiela nie zmienił.

– Obawiam się, że ruch w naszych sklepach padnie, a ludzie zaczną tracić pracę. Tak działo się również w innych miastach. Ale my nie zamierzamy się poddawać, chcemy iść do sądu – zapowiada Kobiela.

SENTYMENTALNE MIEJSCE

Jak tłumaczy wójt, sklep został otwarty w części Sierakowic, która jest objęta tzw. parkiem kulturowym. Ma to związek ze znajdującym się w pobliżu zabytkowym kościołem oraz ołtarzem papieskim, przy którym Ojciec Święty odprawił mszę w Pelplinie w 1998 roku.

– Uważamy, że w przypadku uruchamiania agresywnego marketu w tak newralgicznym miejscu, w samym sercu Sierakowic, gmina powinna mieć prawo głosu. De facto nie mieliśmy nic do powiedzenia, bo starostwo nie uznało nas za stronę. Poza tym trudno nam było walczyć, jeśli w jednej drużynie z właścicielem sieci grała pani starosta kartuska – mówi Kobiela. Jak tłumaczył wójt, syn starosty Janiny Kwiecień jest współwłaścicielem spółki, do której należy lokal wynajmowany przez dyskont. Z samą starostą nie udało nam się skontaktować. – Jestem gotowy walczyć o sprawiedliwość w sądzie – zarzeka się Kobiela.

SPRZEDAWCY BEZ STRACHU

Z wójtem w kwestii przyszłości lokalnego handlu nie zgadza się większość mieszkańców, z którymi rozmawiał dzisiaj reporter Radia Gdańsk. – Dotychczas ludzie na większe zakupy jeździli do sklepów w Kartuzach, Lęborku czy Bytowie. Ja robiłam w Sierakowicach mniejsze zakupy i to się nie zmieni – zapewniała jedna z mieszkanek.

Nasz reporter wybrał się także do oddalonego od Biedronki o 100 metrów sklepu samoobsługowego należącego do miejscowej sieci. A w środku… pusto. – My się nie boimy. Jesteśmy przekonani, że Biedronka nam nie zaszkodzi. A czemu jest u nas teraz tak mało osób? Rano ruch jest zawsze bardzo mały – mówiła z pewnością siebie kierowniczka sklepu.

 

Sylwester Pięta/mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj