Już tylko dwie lokalizacje powalczą o budowę elektrowni jądrowej na Pomorzu

Już tylko dwie lokalizacje liczą się w wyborze miejsca pod przyszłą elektrownię jądrową na Pomorzu. W grze pozostają Żarnowiec i Lubiatowo-Kopalino.


Spółka PGE EJ 1 zamierza zrezygnować z brania pod uwagę Wydmy Lubiatowskiej w gminie Choczewo, która – jak wynika ze wstępnych badań – nie spełnia wymagań pod tego typu konstrukcję. 

DOBRA INFORMACJA DLA GMINY

Co na to wójt Choczewa, na terenie którego znajduje się wydma? – To dla gminy bardzo dobra informacja, ale też informacja świetna dla turystów, bo wydma to najpiękniejsze miejsce w naszej gminie. Poza tym mamy pewną satysfakcję, bo sprawdziły się nasze informacje mówiące o tym, że ta lokalizacja nigdy przez środowisko nie zostanie zaakceptowana – mówi Wiesław Gębka.

Zdaniem wójta, najlepszą lokalizacją pod elektrownię jest ta znana pod nazwą „Kopalino – Lubieszewo”, będąca pomiędzy jeziorem Kopalińskim, a latarnią Stilo. – Teren Żarnowca nie ma po prostu tak dużych możliwości – to po pierwsze. Po drugie do chłodzenia takiej instalacji, według zakładanej technologii, i tak musi być używana woda morska, a nie woda słodka – zaznacza Gębka.

DOBRE WIEŚCI DLA ANNY DYMNEJ

Informacje o rezygnacji z Wydmy Lubiatowskiej, jako lokalizacji elektrowni to dobre wieści dla fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”, która mimo że ma nieruchomość na wydmie, to od 2011 roku nie mogła nic na niej budować. Teraz zakaz prawdopodobnie zostanie zdjęty.

– Mamy plany budowy tu ośrodka rehabilitacyjnego – mówi Tomasz Gzowski z fundacji, prowadzący w Lubiatowie ośrodek terapii artystycznej „Spotkajmy się”. – Co prawda od pięciu lat sytuacja się zmieniła, bo musimy zatwierdzić na nowo projekt budowlany i sprawdzić na co nas stać, bo sytuacja finansowa fundacji przez lata uległa nieznacznemu pogorszeniu. Ale oczywiście czekamy na ruch wojewody, który – jak się wydaje – powinien nam wkrótce odblokować możliwości kontynuowania realizacji naszych planów.

TURYSTYKA ZGINIE

Nie dla wszystkich decyzja spółki PGE EJ 1 niesie jednak dobre informacje. Tadeusz Pastusiak z komitetu „Nie dla atomu w Lubiatowie” uważa, że jeśli elektrownia stanie w innej z wciąż liczących się w grze lokalizacji, to okolica i tak straci bardzo wiele. – Nie ma większej różnicy czy elektrownia stanęłaby kilometr od ośrodków turystycznych, czy trzy kilometry – turystyka w Kopalinie i Lubiatowie po prostu zginie i to bardzo szybko. Obawiam się, że goście przestaną tu przyjeżdżać z dniem rozpoczęcia budowy – mówi Pastusiak. Organizowane przez siebie i innych członków komitetu protesty będą, jak zapewnia, kontynuowane.

Maciej Bąk/amo

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj