Adoptowany pies ugryzł córkę właścicielki. Chciała go oddać do schroniska. I rozpoczął się spór

Adopcja psa ze schroniska to bilet w jedną stronę. Taki morał płynie z historii pani Alicji, która 3 miesiące temu z gdańskiego Promyka adoptowała siedmioletnią suczkę.

Problem pojawił się, gdy pies pogryzł w dłoń córkę właścicielki. Pani Alicja chciała pozbyć się zwierzaka. Bezskutecznie.

„TO NIE WIDZIMISIĘ”

Jak mówi właścicielka psa naszemu reporterowi, dwóch weterynarzy odmówiło uśpienia zwierzęcia, tłumacząc się społecznym potępieniem takich zachowań. Przedstawiciel schroniska też nie chciał Rity z powrotem. – Dla mnie to był ciężki temat, a zostałam potraktowana jak osoba, która ma takie widzimisię. To była nasza bardzo przemyślana decyzja. Nie mogę trzymać psa, którego się boję – tłumaczy pani Alicja.

BRAK ODWROTU

Piotr Świniarski ze schroniska w Gdańsku wyjaśnia, że pies nigdy nie sprawiał problemów. Przed ewentualnym przyjęciem musiałby go najpierw zbadać specjalista od psich zachowań, a na to właścicielka nie wyraziła zgody.

– Zawsze ludziom powtarzamy, że nie muszą brać psa ze schroniska. Mogą przecież wychodzić z nim na spacery. Jednak jeśli zdecydują się na adopcję, to ta decyzja jest nieodwołalna i wiąże się z pewnym ryzykiem – tłumaczy Piotr Świniarski. Dodaje również, że ciągłe zmiany domu są destrukcyjne dla psychiki psa.

SZCZEGÓLNE WARUNKI

Przyjęcie z powrotem do schroniska jest możliwe w szczególnych przypadkach: gdy właściciel trafia do szpitala lub domu pomocy społecznej.

Co roku gdański Promyk opuszcza prawie tysiąc czworonogów. W szczególnych, losowych przypadkach, wraca z adopcji kilkanaście. Rita wróciła do Promyka, bo została przez swoją właścicielkę na siłę przywiązana do jego bramy.

Sebastian Kwiatkowski/mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj