„To jest dla mnie trauma. Wchodzę teraz na lotnisko i myślę, że może znowu się coś takiego wydarzyć”

Kontrowersyjna interwencja na pokładzie samolotu linii Wizzair w Gdańsku. Antyterroryści i funkcjonariusze ABW wyprowadzili z pokładu 26-latka tylko dlatego, że jednej z pasażerek miał przypominać terrorystkę.

Poszkodowany mężczyzna to 26-latek, urodzony w Armenii. Od 3. roku życia mieszka w Polsce. Od 2012 roku z kolei posiada obywatelstwo Polskie. Tak w rozmowie z naszym reporterem tłumaczy wydarzenia z pokładu samolotu.

JAK DOSZŁO DO ZATRZYMANIA

– To działo się w czwartek – mówi poszkodowany. – Miałem mieć wylot o godzinie 19:00 do Londynu. Leciałem, ponieważ w poniedziałek miałem mieć pierwszy dzień pracy w szpitalu. Z wykształcenia jestem elektroradiologiem – dodaje.

– Siedzieliśmy w samolocie. Były w nim dwa rzędy trzyosobowe i siedziałem na miejscu, zaraz przy wyjściu na korytarz. Obok mnie siedział chłopak, dalej pani. Ta pani panicznie bała się latać samolotem, cały czas rozmawiała o tym, że samolot może spaść, że coś się stanie. No panicznie bała się latać samolotem – opowiada mężczyzna.

– Wszyscy naokoło żartowali sobie z tego, że jeżeli coś się stanie z samolotem, to i tak ją nic nie będzie bolało, no taka gadka o niczym. Lot był cały czas przeciągany, bo były złe warunki lotnicze, była ta straszna ulewa. Mąż tej pani mówił przez telefon, że nic ją nie będzie bolało, że widzi ją na radarze, na GPS, że jak będzie spadać samolotem, to jej pomacha, takie głupoty.

– Check-in i odprawę przeszedłem idealnie, naprawdę nikt nie miał do mnie żadnych zastrzeżeń – kontynuował poszkodowany. – To wszystko się wydarzyło na pokładzie samolotu, ta cała rozmowa. Ta pani, co się bała, odwróciła się do mnie i zapytała, czy ja nie wyglądam podejrzanie i czy nie mam problemów z tym, jak mnie ludzie postrzegają ze względu na urodę. Powiedziałem, że nie, że nigdy z tym nie ma żadnych problemów. Ona zapytała, czy nie wyglądam jak ci panowie tacy. Terroryści. Powiedziałem, że nie, że nie ma w ogóle takich problemów. Nagle jedna pani, która siedziała przede mną, która nie uczestniczyła w żadnej konwersacji, bo my z godzinę czasu staliśmy na tym pasie startowym, wstała popatrzyła się na wszystkich ludzi, popatrzyła się na mnie i poszła do stewarda. Powiedziała stewardowi, że boi się ze mną lecieć z wiadomych względów. I powiedziała jeszcze, że mogę mieć przy sobie jakiś tam materiał wybuchowy. Steward włączył całą maszynę, musiał zawiadomić władze. Wszczął alarm.

ZATRZYMANIE I PRZEPROSINY

– Przyjechała brygada antyterrorystyczna, samolot w ogóle był odholowany na inny pas – opowiada poszkodowany. – Ludzie zaczęli mówić w samolocie, że to jest niedorzeczne, że takie rzeczy mają miejsce, że ja nic nie mówiłem, co mogłoby kogoś wystraszyć. Wpadła brygada antyterrorystyczna w kominiarkach, wyprowadzili mnie z tego samolotu jak jakiegoś przestępcę. Wrzucili mnie do furgonetki, zaczęli mówić, że fałszywy ruch z mojej strony będzie groził nawet użyciem broni palnej. Zawieźli mnie do celi, tak to się chyba nazywa, tam u nich na lotnisku. W celi przetrzymywano mnie prawie trzy godziny. Po trzech godzinach, po przesłuchiwaniu świadków całego zdarzenia, przyszło dwóch agentów, którzy również mnie przesłuchali. Na drugi dzień się dowiedziałem, że to byli agenci ABW. Po wszystkim i straż graniczna i tych dwóch agentów stwierdziło, że jestem niegroźny i przeprosili mnie bardzo za to zdarzenie i wypuścili. Wyszedłem z tego całego… cyrku, że tak powiem.

CZARNA LISTA WIZZAIR

– Poszedłem do Wizzair , żeby zarezerwować bilet na następny dzień – kontynuował opowieść poszkodowany. – Wizzair przebookował bilet na następny dzień, na godzinę 19. Po czym w piątek pojechałem na lotnisko, żeby polecieć do Londynu. Okazało się, że pani nie może mi wydać karty pokładowej, bo Wizzair wrzucił mnie na czarną listę. Pani powiedziała, że obok mojego nazwiska Wizzair podpisał, że pasażer niebezpieczny czy coś tego typu, wspieranie terroryzmu, coś takiego. Po czym poszedłem do straży granicznej, oni powiedzieli, że absolutnie nic nie wysyłali do żadnego Wizzair, żadnych władz, bo ja jestem całkowicie niewinny. Zadzwonili do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oni też powiedzieli, że nic nie wysyłali, bo nie widnieje u nich jako nikt niebezpieczny.

Poszkodowany w konsekwencji poleciał do Londynu innymi liniami lotniczymi. – Musiałem w sobotę o 7.46 pojechać do Warszawy pociągiem, żeby o 15 polecieć LOT-em do Londynu.

– Na pokład Wizzair na razie nie wsiądę, dopóki ta sprawa nie zostanie rozwiązana, bo jestem na czarnej liście – mówił poszkodowany.

KONSEKWENCJE PRAWNE

– Na pewno będę chciał prawnie dochodzić oczyszczenia mojego nazwiska ze wszelkich pomówień, nie mogę być kojarzony z tymi ludźmi – przyznał poszkodowany. – To jest dla mnie po prostu śmieszne. To, że mam ciemniejszą karnację i zarost nie znaczy od razu, że jestem terrorystą. To jest dla mnie trauma. Tego dnia, gdy wyszedłem z całych tych kłopotów i następnego dnia, nie spałem. Wchodzę teraz na lotnisko i myślę, że może znowu się coś takiego wydarzyć, bo to jest czarna lista linii lotniczych i nie wiem, kto może mieć do niej wgląd. Nie wiem, jakie jeszcze kłopoty mnie czekają przez to, że moje nazwisko jest łączone z tymi ludźmi. To jest po prostu skandal, że się tak postępuje z człowiekiem, przez pomówienia, przez to, że komuś może się coś przewidzieć. Chciałem zapytać władze lotniska: jeżeli wyprowadzono mnie z samolotu, to w jaki sposób jestem groźny dla otoczenia? W jaki sposób dostałem się na pokład samolotu?

Nasz reporter zapytał, czy poszkodowany używał słów, które mogły wywołać panikę, np. bomba. – Nie używałem takich słów. Po prostu była konwersacja z panią, żeby się po prostu nie martwiła tym lotem i to wszystko. Ta pani też była świadkiem w mojej sprawie i też powiedziała, że to jest jakieś nieporozumienie, to wszystko co się działo.

FILM Z POKŁADU SAMOLOTU OTRZYMALIŚMY OD JEDNEJ Z PASAŻEREK:

Grzegorz Armatowski/ ap
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj