Blogerka: „Morze Bałtyckie to toksyczna zupa rybna”. Odpowiada jej naukowiec

Czy Morze Bałtyckie można określić mianem „toksycznej zupy rybnej”? Tak sugeruje poczytna blogerka kulinarna, której tekst o takim właśnie tytule obiegł w ciągu ostatnich dni internet.

Autorka serwisu „Krytyka kulinarna” sugeruje, że zalegająca na dnie Bałtyku broń chemiczna i znajdujący się w niej trujący iperyt sprawiają, że ryby z naszego morza nie są zdrowym jedzeniem.

„FLĄDRY NIE DOTYKAM OD LAT”

 

“To naturalne, że nad morzem chce nam się ryb. Sama przepadam za bałtyckim śledziem czy dorszem i czasem je jem. Czasem. Raz na kilka miesięcy. Za to flądry nie dotykam od lat, bo mam świadomość czym to pachnie. Wy też miejcie. Nie okopię się w ortodoksyjnej fosie i nie napiszę, żebyście bałtyckich ryb nie jedli w ogóle, ale mając tę wiedzę, którą teraz macie, jedzcie je w naprawdę rozsądnych ilościach”, pisze na blogu Krytyka Kulinarna Magda, autorka serwisu.

„Nie twierdzę, że od dziś nie jeździmy nad Bałtyk. Jeździmy. Pewnie nikt z Was nie trafi na „bursztyn” od którego będzie miał poparzenia III stopnia. Taką przynajmniej mam nadzieję. Problem polega na tym, że to wszystko jest i tyka. A przełyk przełyka”, pointuje tekst blogerka.

NIEAKTUALNE OKREŚLENIE

Czy na pewno tak jest? Zapytaliśmy o to doktora Jacka Bełdowskiego z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie. – Określenie „toksyczna zupa rybna” jest nie tyle na wyrost, co jest już nieaktualne. Faktycznie w latach 80., kiedy było dużo zanieczyszczeń przemysłowych, Bałtyk był jednym z najbardziej zanieczyszczonych mórz na świecie. Ale w związku z tym, że upadł cały blok wschodni i drastycznie ograniczono przemysł, a poza tym wprowadzono ograniczenia emisji, to sytuacja się stale poprawia. I to już od lat 90-tych – mówi.

Naukowiec zapewnia, że w tej chwili sytuacja jest o niebo lepsza niż kiedyś. – Raportowane wtedy stężenia różnych zanieczyszczeń w rybach były dużo większe niż to, co się spotyka obecnie. Obecnie te ryby są w dużo lepszej formie i są dużo zdrowsze. Wtedy też nie przekraczały norm, bo inaczej nie dopuszczono by ich do spożycia, ale trzeba przyznać, że kiedyś było już całkiem blisko takiej sytuacji – opowiada doktor Bełdowski.

Naukowiec podkreśla, że nawet jeśli broń chemiczna z dna Bałtyku ma szkodliwy wpływ na faunę naszego morza, to skutkiem tego może być jedynie zmniejszenie populacji ryb, a nie ich toksyczność.

 

Maciej Bąk/mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj