Dowództwo Marynarki Wojennej może wrócić do Gdyni. MON rozpoczęło przygotowania

Gen. Stanisław Koziej

Pierwsze decyzje w sprawie możliwego powrotu Dowództwa Marynarki Wojennej do Gdyni mają zapaść do końca roku. W 2013 roku, podobnie jak dowództwa innych rodzajów sił zbrojnych, zostało rozformowane.

W miejsce Dowództwa Marynarki Wojennej powołano Inspektorat Marynarki Wojennej z siedzibą w Warszawie. Reforma zakładała też zmianę sposobu dowodzenia. Utworzono dwa odrębne dowództwa – operacyjne i generalne. Upraszczając – pierwsze miało dowodzić wojskiem w czasie konfliktu, drugie w czasie pokoju. Reforma ma jednak zostać cofnięta – takie nieoficjalne informacje docierają z kręgów ministerialnych już od kilku miesięcy. Teraz jednak, co potwierdzono nam w MON, rozpoczęto przygotowania do tego kroku.

„TRWAJĄ PRACE”

Jak informuje Katarzyna Jakubowska z biura prasowego resortu obrony, „trwają prace nad Programem Rozwoju Sił Zbrojnych RP w latach 2017-2026. Oprócz prac nad Programem Rozwoju w MON prowadzony jest jednocześnie Strategiczny Przegląd Obronny w perspektywie długoterminowej (do 2030 r.). Przegląd obejmuje swoim zakresem także problematykę dotyczącą Systemu Kierowania i Dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP, a jego wstępne wyniki będą znane do końca bieżącego roku i znajdą swoje odzwierciedlenie we wspomnianym Programie Rozwoju”.

W nieoficjalnych rozmowach osoby związane z MON są mniej powściągliwe i przyznają, że przywrócenie pięciu Dowództw Rodzajów Sił Zbrojnych jest w zasadzie przesądzone. Pisał o tym też w odpowiedzi na poselską interpelację sekretarz stanu Bartosz Kownacki. W piśmie przesłanym do poseł Małgorzaty Zwiercan, która pytała o powrót dowodzenia marynarką do Gdyni, zaznaczył, że „w najbliższym czasie planuje się m.in. powołanie pięciu odrębnych dowództw Rodzajów Sił Zbrojnych, w tym Dowództwa Marynarki Wojennej. Pragnę przy tym zauważyć, że lokalizacja Dowództwa Marynarki Wojennej w Gdyni jest zasadna i będzie brana pod uwagę”.

DŁUGI PROCES

Pierwsze decyzje powinny zapaść do końca tego roku, ale całego procesu nie uda się przeprowadzić w ciągu kilku tygodni czy miesięcy, na co również wskazuje MON. – Zmiana będzie wymagała opracowania nowych lub nowelizacji kilku obecnie obowiązujących ustaw, co wymaga czasu ze względu na procedury legislacyjne – wyjaśnia Katarzyna Jakubowska.

NIE BĘDZIE ŁATWO

Eksperci wskazują, że procedury legislacyjne nie są jedynym problemem, który może stanąć na przeszkodzie do szybkiego przywrócenia Dowództwa Marynarki Wojennej.

– Po wprowadzeniu reformy w 2013 roku wielu doświadczonych oficerów odeszło na emeryturę. Problemy miał zresztą przez to Inspektorat Marynarki Wojennej, ponieważ nie udało się mu przejąć wszystkich obowiązków, które pełniło Dowództwo Marynarki Wojennej. Te braki kadrowe mogą być odczuwalne – mówi Maksymilian Dura z portalu defence24.pl.

RÓŻNE OCENY REFORMY

Komandor rezerwy Marynarki Wojennej, a obecnie dziennikarz, nie pozostawia suchej nitki na reformie z 2013 roku. – Tak naprawdę przybyło trochę etatów w Warszawie i to jedyny plus dla osób, które zmiany objęły. Poza tym manewr rozwalił dowództwa wojsk lądowych, sił powietrznych, marynarki wojennej, nie przyniósł żadnych korzyści. Nie ma jednoosobowego dowództwa w armii. Jest szef sztabu generalnego, dowódca operacyjny i dowódca generalny. W związku z powyższym nie ma jednego dowódcy, który w razie ewentualnego kryzysu byłby w stanie podjąć się dowodzenia całymi siłami zbrojnymi – wyjaśnia Maksymilian Dura.

 

Generał Stanisław Koziej nie zgadza się z krytycznymi opiniami dot. reformy. Fot. Wikipedia

Z tak krytyczną oceną nie zgadza się generał Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego i autor reformy dowodzenia.

– Mówienie, że mamy trzech równorzędnych dowódców oznacza brak zrozumienia reformy. Szef sztabu generalnego nie jest dowódcą tylko pomocnikiem ministra, organem planistycznym stojącym ponad łańcuchem dowodzenia. Dowódcą całości sił zbrojnych jest dowódca generalny i to on jest tym jedynym dowódcą. A dowódca operacyjny jest organem, który przygotowuje dowództwa związków taktycznych i brygad do ewentualnego konfliktu, w trakcie którego on stawałby się naczelnym dowódcą sił zbrojnych – mówi generał Koziej.

„MOŻE BYĆ BARDZO ŹLE”

Były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego nie chce na razie komentować planów ministerstwa. – Wszystko zależy od tego, co będzie treścią tej korekty. Jeśli miałaby to być zmiana fundamentalna polegająca na likwidacji wprowadzonego systemu dowodzenia, no to byłoby bardzo źle. Natomiast jeśli treścią tych zmian będzie doprecyzowanie relacji pomiędzy poszczególnymi organami dowodzenia, wyeliminowanie pewnych nakładań się, powtórzeń lub odstępstw od ustawy, z którymi mamy czasami do czynienia, to popieram. Czekam spokojnie na przedstawienie projektu ustawy – kończy generał Koziej.

 

Sylwester Pięta/mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj