Sporu o Gedanię ciąg dalszy. Zapaliło się zielone światło?

Znów głośno wokół terenów Gedanii w Gdańsku. W mediacje w wieloletnim konflikcie władz Gdańska ze spółką Gedania SA włączył się prawnik Kacper Płażyński. Uważa, że trzeba usiąść przy stole i w końcu zacząć rozmawiać, nie oglądając się na spory. Tymczasem radni odpowiadają, że rozmowy od kilku miesięcy są prowadzone. W minionym tygodniu odbyło się kolejne spotkanie z prezesem klubu.

WYPRACOWAĆ KONCEPCJĘ

– Spotykamy się od maja, by wypracować jakąś koncepcję. Widzimy, że prezes chce zabezpieczyć teren. To jest warunek dalszych rozmów. Potem odbędzie się wizja na terenie Gedanii. To jest pierwszy krok. Potem będziemy rozmawiali o planach – mówi radna miasta Gdańska Emilia Lodzińska.

Przewodniczący zarządu dzielnicy Wrzeszcz Dolny Krystian Kłos przyznaje, że kompromis nie będzie łatwy i wszystkie strony raczej nie będą zadowolone. – Ale musimy na dzielnicę i miasto patrzeć globalnie. Będziemy teraz pracować nad porozumieniem. Naszą intencją jest to, żeby teren był dostępny i służył mieszkańcom – mówi i dodaje, że zarząd dzielnicy ma na uwadze, że to teren prywatny i inwestor nie może na tym stracić.

– To będzie trudne do wypracowania, ale się postaramy. Rozmawialiśmy o propozycji zabudowy tego miejsca. Może byłoby możliwe utworzenie na niecałym hektarze małego osiedla mieszkaniowego. Na pozostałej części powstałoby boisko, plac zabaw, skwer. Władze spółki mają przeanalizować propozycję – mówi przewodniczący zarządu dzielnicy Wrzeszcz Dolny.

SPÓR TRWA

W 2004 roku zarząd klubu wystąpił do miasta o komunalizację obiektu sportowego, ale nie było zgody. Przedstawiciele Gdańska podkreślali, że nie ma funduszy na finansowanie klubu Gedania w budżecie. W 2005 roku teren został oddany spółce Gedania SA w użytkowanie wieczyste, z przeznaczeniem na cele niezarobkowe, przy zastosowaniu 99 proc. bonifikaty. W ciągu kilku lat klub przekształcił się w spółkę. Miasto cztery lata później próbowało w sądzie rozwiązać tę umowę, ale nie nie udało.

MIASTO: CHCEMY TAM BOISKA

– Tam od lat nic się nie dzieje. To nas niepokoi. Nie ma mowy o żadnej zmianie planu. Prezes Stankiewicz dobrze wie, że nie zgodzimy się na deweloperkę w tym miejscu. Nie będziemy ułatwiali mu tego łatwego zarobku. Chcemy, żeby tam było boisko – wyjaśnia rzecznik prezydenta Antoni Pawlak.

KLUB: BYŁY ROZMOWY O DEWELOPERCE

Prezes klubu Gedania Zdzisław Stankiewicz chce sprzedać jedną trzecią działki deweloperowi, a za pieniądze utworzyć kompleks sportowy. – Nie rozumiem, dlaczego miasto teraz kategorycznie nie zgadza się na wybudowanie tam mieszkań. Były przecież wstępne rozmowy o deweloperce. W 2013 roku Biuro Rozwoju Gdańska stworzyło nawet koncepcję architektoniczną. Ale potem prezydent zmienił zdanie – mówi Stankiewicz i pyta, skąd wziąć pieniądze na wybudowanie kompleksu i jego utrzymanie.

– Dobrze wiemy, że ta inwestycja nie będzie rentowna. Ja chciałbym, żeby powstała hala sportowa, na której będą ćwiczyły młode siatkarki, do tego zaplecze hotelowe, odnowa biologiczna, jakiś fitness, siłownia, bowling. To, co teraz jest popularne. Ten, kto stawia zarzuty, że chcę zarobić łatwe pieniądze, chyba nie wie, jak funkcjonują spółki akcyjne. Nie możemy przecież przywłaszczyć sobie pieniędzy ze sprzedaży gruntu. Byłoby to działanie na szkodę spółki – tłumaczy prezes klubu.

JEST ZIELONE ŚWIATŁO?

Zdaniem Zdzisława Stankiewicza po spotkaniu z radnymi zapaliło się zielone światło. – Wierzę, że uda nam się w końcu stworzyć na terenie służącą rozwoju sportu inwestycję. Nie możemy historii tego klubu zaprzepaścić. Od 2005 roku młode siatkarki Gedanii zdobyły 19 medali mistrzostw Polski. To dziś najlepszy klub w Polsce szkolący siatkarską żeńską młodzież – tłumaczy.

Teren klubu przy ulicy Kościuszki to trzy hektary.

Joana Stankiewicz/mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj