Muzealnicy w smoczych łodziach na Motławie. Zwycięstwo Narodowego Muzeum Morskiego [ZDJĘCIA]

Narodowe Muzeum Morskie bezkonkurencyjne w 9 wyścigu smoczych łodzi na Motławie. Muzealnicy z Ołowianki okazali się bezkonkurencyjni. – Podstawą sukcesu jest dobry sternik, dobra bębniarka wybijająca rytm i uczciwie przez cały rok trenująca załoga – mówi Marek Jankowski z Narodowego Muzeum Morskiego.
Drugie miejsce zajęli pracownicy muzeum archeologicznego. Trzecie, Muzeum Marynarki wojennej i załoga ze statku muzeum Błyskawica, czwarte, Muzeum Narodowe. Puchary i dyplomy wręczał dyrektor NMM Jerzy Litwin i z-ca dyr muzeum archeologicznego Ewa Trawicka

Wyścigi smoczych łodzi to widowiskowa konkurencja, a widok łodzi szybko sunących po wodzie jest zawsze bardzo efektowny. Wyścigi oglądali mieszkańcy i turyści po obu stronach Motławy.

– Tylko zawodnicy wiedzą, ile poświęcenia wymaga kilka chwil samego wyścigu – mówiła Jagoda Klim z Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku.

DZIEWIĄTA EDYCJA WYŚCIGU

Wspólnie z Morskim Robotniczym Klubem Sportowym Gdańsk po raz dziewiąty na Motławie ścigały się trójmiejskie instytucje kultury. Sekcja Łodzi Smoczych klubu zapewniła sprzęt oraz fachowe przygotowanie do zawodów.

W tegorocznych zawodach wzięły udział cztery osady. Silną ekipę wystawiło w tym roku Muzeum Archeologiczne w Gdańsku i Muzeum Marynarki Wojennej. Startowali razem z pracownikami z Błyskawicy w Gdyni. Dopingował ich osobiście dyrektor Muzeum Marynarki Wojennej Tomasz Miegoń. Muzeum II Wojny Światowej i Europejskie Centrum Solidarności w tym roku nie pojawiły się na starcie.

Najgłośniejszy doping miała załoga muzeum archeologicznego, która minimalnie przegrała z narodowym Muzeum Morskim.

TECHNIKA I SIŁA

– Od 9 lat pod koniec maja stajemy ze sobą w szranki na Motławie. Wyścigi smoczych łodzi świetnie integrują zespół i dają nam możliwość spotkania się z kolegami z branży – Marek Jankowski z Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku. – Trzeba niestety regularnie trenować. Najmniej dwa razy w tygodniu. Jednak to zabawa jest najważniejsza. Najważniejsza jest synchronizacja technika i siła. Nie ilość osób, ale wyćwiczenie. Jeden za długim wkłada wiosło do wody – tłumaczy Jankowski.

– Muzeum archeologiczne stratuje od czterech lat, ale za rok na jubileusz dziesięciolecia będziemy najlepsi – obiecują muzealnicy z Mariackiej.

W PRZYSZŁYM ROKU WYŚCIG MEDIÓW

– Narodowe Muzeum Morskie w Gdańsku ma już tradycję stawania na podium w wyścigu smoczych łodzi trójmiejskich instytucji kultury dodaje – dyrektor NMM Jerzy Litwin. – Za rok zapraszamy media do wspólnej rywalizacji. Różne redakcje mogłyby się ścigać między sobą. To najlepsza integracja dla zespołu.To sport zespołowy, nie indywidualny. Wygrywanie jest miłe, doceniamy jednak naszych rywali i wiemy, że wyścig wygra najlepszy. Załogi rywalizowały na trasie Zielony Most – Sołdek.

LEGENDARNE ŁODZIE

Na dziobie tradycyjnej smoczej łodzi umieszczona jest drewniana głowa smoka, na rufie ogon. Kadłub jest wymalowany w smoczą łuskę. Standardowa Łódź ma 12 metrów i mieści 22 członków załogi. Jedna osoba jest sternikiem – stoi na rufie i za pomocą długiego wiosła nadaje kierunek łodzi, a jedna doboszem – siedzi na dziobie przodem do załogi i wygrywa podaje rytm wiosłowania. Spośród wielu legend o smoczych łodziach najbardziej znana jest ta o chińskich rybakach, którzy bijąc w bębny, chcieli uratować przed głodnymi rybami poetę-samobójcę.

Na pamiątkę bezskutecznej akcji ratunkowej każdego roku urządzane są wyścigi smoczych łodzi. W Polsce smocze łodzie wystartowały pierwszy raz w 1997. W Gdańsku zorganizowano pierwsze polskie zawody z udziałem 7 osad z Niemiec i jednej z Polski, która popłynęła w pożyczonej niemieckiej łodzi. Rok później powstał pierwszy polski klub pływania na łodziach smoczych – Wiking. W 1999 zawody, już na swoim własnym sprzęcie, wygrali Polacy.

Anna Rębas/mro


Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj