Do budynku postanowili dobudować piętro. Teraz mieszkańcom gdyńskiego Oksywia woda leje się na głowy [FILM I ZDJĘCIA]

DSC 0300

Warunki, w jakich od trzech tygodni mieszkają lokatorzy budynku przy ul. Śmidowicza 41 na Oksywiu w Gdyni, urągają wszelkim standardom. Woda leje im się z sufitów na głowy i nie korzystają z prądu, ponieważ boją się zwarcia instalacji. Na niemal wszystkich ścianach są potężne zacieki, a grzyb rozprzestrzenia się w ekspresowym tempie. Co więcej, w jednym z mieszkań zarwał się sufit i mieszkańcy przez dziurę mogli „podziwiać” niebo.

Problemy mieszkańców budynku przy ul. Śmidowicza zaczęły się wraz z rozpoczęciem dobudowywania na budynku należącym do spółdzielni mieszkaniowej Na Wzgórzu kolejnej kondygnacji. Prace prowadzono jednak bez jakiegokolwiek zabezpieczenia budowy. To w ciągu trzech tygodni doprowadziło do zrujnowania siedmiu mieszkań.

ZRUJNOWANE MIESZKANIA

– Od połowy sierpnia nie możemy się doprosić, aby zabezpieczono dach na budynku. Efekt jest taki, że zalane, wręcz zrujnowane zostały wszystkie mieszkania. I to nie tylko te bezpośrednio pod dachem, ale również te na parterze. Woda z sufitów leje się dosłownie strumieniami, grzyb pojawił się praktycznie na wszystkich ścianach budynku, a smród stęchlizny jest nie do wytrzymania – żali się Małgorzata Zagożdżon, jedna z mieszkanek budynku przy ul. Śmidowicza 41. – W trzy tygodnie zniszczono nam, w dosłownym tego słowa znaczeniu, mieszkania oraz wyposażenie – dodaje, a w podobnym tonie wypowiadają się inni lokatorzy feralnego budynku.

Mieszkanie Andrzeja Krukowskiego. Fot. Radio Gdańsk/Marcin Lange

PISMA DO PROKURATURY

Sprawą mieszkańców bloku przy ul. Śmidowicza 41 zainteresował się gdyński Radny Jarosław Kłodziński. Zapowiedział już pomoc w przygotowaniu w tej sprawie pisma do prokuratury. – Chcemy skierować do prokuratury pismo, iż nastąpiło zagrożenie spowodowania katastrofy budowlanej – zapowiada Jarosław Kłodziński. – Siedemdziesięcioletni budynek od trzech tygodni nasiąka wodą, jego konstrukcja została zapewne znacznie naruszona. I tu pojawia się pytanie, czy prowadzenie prac mających na celu dobudowanie kolejnych kondygnacji na bloku, w którym cały czas mieszkają ludzie, nie zagraża ich bezpieczeństwu i życiu.

W poniedziałek, po wielokrotnych monitach mieszkańców, wykonawca zabezpieczył dach zieloną plandeką. Nie zmieniło to jednak wiele – woda jak lała się lokatorom na głowy, tak leje się dalej.

Nasz reporter rozmawiał z Jackiem Benertem, prezesem Spółdzielni Mieszkaniowej „Na Wzgórzu”:

Reporter RG: Jak zamierza Pan rozwiązać problem mieszkańców budynku przy ul. Śmidowicza 41?

Jacek Benert: Ja mogę odpowiedzieć, co już zrobiliśmy. Pod względem formalnym przekazaliśmy plac budowy i formalnie – mówimy pod względem formalnym – nie odpowiadamy za to, co się tam zdarzyło. Wiemy, że to są nasi lokatorzy, więc naciskamy na wykonawcę, aby zabezpieczył plac budowy oraz zobowiązał się do usunięcia szkód.  Wykonawca był u każdego lokatora i spisał z każdym z nich notatkę, w której zobowiązał się do usunięcia usterek, które powstały w wyniku prowadzonych prac budowlanych, do końca listopada.

Czyli rozumiem, że do końca listopada lokatorzy mają mieszkać w zagrzybionych mieszkaniach. Czy Pan, jako prezes spółdzielni mieszkaniowej, do której należy budynek, nie ma sobie w tej sprawie nic do zarzucenia?

Odpowiem w ten sposób: Na przypadki losowe nie mamy wpływu. Nadbudowa odbywa się za zgodą mieszkańców.

Ale mieszkańcy nie wyrazili zgody na prowadzenie prac w ten sposób. Jako inwestor, bierzecie pod uwagę zerwanie umowy z wykonawcą?

 

ŚMI 41 3Tak wygląda dobudowywanie kondygnacji przy Śmidowicza Fot. Radio Gdańsk/Marcin Lange

Jeśli chodzi o wątpliwości dotyczące sposobu prowadzenia prac, to jest to pana opinia. Pan jest dziennikarzem, a nie budowlańcem, więc trzymajmy się opinii budowlanych…

…a według opinii budowlanych takie właśnie są standardy budowy?

Przedstawiciele działu technicznego byli tam nawet w nocy, gdy były zalania. Staramy się ze wszystkich sił, aby zabezpieczyć tę budowę oraz wymusić na wykonawcy zobowiązanie do naprawy wszelkich uszkodzeń.

Ale to nie zmienia faktu, że mieszkańcom nadal deszcz leje się na głowę…

Z tego, co się orientuję, to nie są permanentne zalania. Były dwa, trzy zalania. I tak to mniej więcej wygląda.

A gdyby Pan mieszkał w tym budynku i to Panu woda lałaby się na głowę, to też by Pan tak mówił?

Dokładnie tak samo bym mówił, bo tak samo miałbym roszczenia do spółdzielni. Spółdzielnia, mimo że nie jest stroną w tym sporze…

Jak to? Przecież jesteście inwestorem…

Nie proszę pana, nie jesteśmy.

W takim razie sfałszowana jest tablica informacyjna o budowie…

Nie, nie jest sfałszowana. To są pana opinie.

Proszę, oto zdjęcie tablicy informacyjnej i jasno jest napisane, że inwestorem jest Spółdzielnia Mieszkaniowa „Na Wzgórzu”.

To jest nazwa.

Nazwa?

Nazwa. Ja odpowiem panu w ten sposób, że spółdzielnia formalnie jest inwestorem. Formalnie, bo zgodnie z ustawą o spółdzielniach mieszkaniowych przekazała firmie możliwość nadbudowy. Ta firma własnym sumptem wykonuje inwestycję i po nadbudowaniu i znalezieniu lokatorów, rozliczeniu z nimi wkładu budowlanego, przekazuje te mieszkania do spółdzielni. Zgodnie z przepisami przekazaliśmy plac budowy, ale nie umyliśmy rąk. Gdyby tak było, nie bylibyśmy nocami na placu budowy, ani nie wymuszali na wykonawcy oświadczeń, które składa.

 

Marcin Lange/mili

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj