Zaczął dusić kobietę, bo za wolno wysiadała z samochodu. „Byłam przerażona, mój synek też”. Agresja na drodze w Gdańsku!

– Zaczął mnie dusić. Tak po prostu, podszedł i zacisnął mi ręce na szyi, bo za wolno wysiadałam z dzieckiem z samochodu – mów Marta Abramowicz, reporterka i działaczka społeczna, która w czwartek została zaatakowana w Gdańsku przez obcego mężczyznę, który… również jechał z dzieckiem. Pani Marta jechała z Carrefoura ulicą Schuberta w stronę gdańskiego Suchanina. Jak opowiada, ulica zakorkowała się, więc uzgodniła z prowadzącą auto przyjaciółką, że wysiądzie razem z synkiem i pójdą pieszo.

„BOŻE, CO BĘDZIE, JAK MOJA PRZYJACIÓŁKA ODJEDZIE?”

– Byliśmy naprzeciwko Parku Naukowo Technologicznego. Wyjmowałam dziecko z samochodu. W tym czasie kierowca samochodu stojącego za nami zaczął trąbić, więc pokazałam mu, że wyjmuję dziecko, na co on pokazał mi obraźliwy gest. Podeszłam bliżej, żeby mu pokazać, że jestem z synkiem. Wtedy ten mężczyzna wysiadł. Był o głowę wyższy ode mnie i dwa razy szerszy w barkach. Podszedł i zacisnął ręce na mojej szyi. Myślałam tylko „Boże, co będzie, jak moja przyjaciółka odjedzie?”. Na szczęście zatrzymała się, zaczęła biec w naszym kierunku. Wtedy on rzucił mną o ziemię.

„NIEMŁODY MĘŻCZYZNA, W SILE WIEKU, SIWAWY”

– To był mężczyzna, w sile wieku, siwawy, miał długą brodę – opisuje napastnika pani Marta. Dodaje, że z samochodu jej napastnika wysiadła młoda kobieta, która zwróciła się do agresora słowami „Tato, uspokój się”. Przyjaciółka pani Marty próbowała powstrzymać furiata, który wsiadł do wozu. – Ania stanęła przed maską, udało nam się zrobić zdjęcie numerów rejestracyjnych, zanim uciekł.

Nadkomisarz Magdalena Ciska z Gdańskiej policji poinformowała, że przesłuchano panią Martę i przyjęto zawiadomienie o naruszeniu nietykalności cielesnej.

„KAŻDA Z NAS MOŻE ZOSTAĆ W TEN SPOSÓB ZAATAKOWANA”

– To przestępstwo ścigane z naruszenia prywatnego, więc muszę jeszcze wpłacić wadium do sądu. Mogę oczywiście starać się, żeby sprawą zajął się prokurator, ale musiałabym wykazać, że naruszony został interes społeczny. Pewnie go nie wykażę, ale uważam, że został naruszony, bo chodzi przecież o każdą z nas – żali się pani Marta.

Marta Abramowicz jest działaczka na rzecz praw człowieka i autorką książki „Zakonnice odchodzą po cichu”. Chciała poinformować media o zdarzeniu, bo jak mówi: – Każda kobieta z dzieckiem może zostać w ten sposób zaatakowana, właściwie bez powodu, bo jest mniejsza i słabsza.

puch

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj