Gdzie jest kot, czyli… „cat-naping” po gdyńsku. Zwierzę odnalazło się w Wejherowie [HISTORIA SŁUCHACZA]

Kot to zwykły „dachowiec”. Ubrany w obrożę regularnie wychodził z mieszkania na osiedle. Po dzielnicy spacerował od dziesięciu lat, był rozpoznawany i lubiany. Do czasu, aż na tyle niepohamowaną, co gwałtowną miłością zapałały do niego dwie sąsiadki.

– Kot przybłąkał się w 2008 roku. Mieszkam na parterze, więc wychodził i wracał do domu, kiedy miał na to ochotę. Podkreślę też, że zwierzaka wytresowałem – przybiegał na gwizdnięcie, chodził ze mną na spacery przy nodze, a nawet, o dziwo, opanował komendę „noga, równaj”. I tak było do ostatniej soboty. W południe kota, na jego życzenie, wypuściłem na zewnątrz i ślad po nim zaginął – relacjonuje właściciel zwierzaka.

POSZUKIWANIA ZWIERZĘCIA
 

W niedzielę rozpoczęła się akcja poszukiwania kota. Właściciele zwierzaka zamieścili ogłoszenia na portalach społecznościowych, dzwonili po lecznicach i schroniskach dla zwierząt, rozwiesili też na dzielnicy ogłoszenia deklarując dla znalazcy okrągłą, czterocyfrową sumkę. Bezskutecznie. Do czasu jednak.

– Zaczęli się do mnie odzywać sąsiedzi, którym zwierzę było dobrze znane. I sugerowali, że w zniknięciu kota mogły „maczać palce” dwie sąsiadki z klatki obok. Te wprowadziły się kilka miesięcy wcześniej i przesadnie się zwierzakiem interesowały. Początkowo wydawało mi się to absurdalne, ale okazało się, że był to strzał w dziesiątkę – opowiada właściciel kota.

 
ZNALEZISKO W WEJHEROWIE

Jak przekonuje, z relacji sąsiadów, świadków, późniejszych wydarzeń i czystej dedukcji wyłania się taki oto obraz zdarzeń: Wspomniane już sąsiadki w dniu, w którym kot zaginął, wyprowadzały się z mieszkania. I oprócz swojego dobytku, postanowiły zabrać też kota. Jak z ironią podkreśla właściciel zwierzaka, kot miał obrożę, więc to „oczywiste, że był bezpański”. Kobiety zapewne chciały zwierzaka zabrać ze sobą do nowego mieszkania. Najprawdopodobniej na obecność zwierzęcia w mieszkaniu zgody nie wyraził jednak wynajmujący im lokal, więc oddały kota do Domu Tymczasowego… w Wejherowie.

– Z informacją o tym, że kot jest w Wejherowie, odezwała się w środę na portalu społecznościowym osoba, do której on trafił. Rozpoznała go po znaku szczególnym. Tylko dzięki jej przytomności udało się kota odzyskać, bo w życiu bym nie pomyślał, żeby szukać go w Wejherowie – dodaje właściciel kota.

NIGDY WCZEŚNIEJ
 

– Przyznam szczerze, że nigdy się z podobną sytuacją nie zetknąłem – mówi jeden z pracowników gdyńskiego schroniska dla zwierząt „Ciapkowo” zajmujący się w placówce kotami. – W takiej sytuacji pewnie by to i tak nie pomogło, ale uczulam, aby doczepiać zwierzętom informacje z danymi kontaktowymi do właściciela – dodaje.

słuchacz Radia Gdańsk/dr

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj