156 rocznica wybuchu Powstania Styczniowego. Jak wyglądało ono na Pomorzu?

Szmuglowanie broni, dostarczanie środków opatrunkowych i zbiórki pieniędzy – tak Pomorzanie wspierali Powstanie Styczniowe. We wtorek 22 stycznia przypada 156 rocznica jego wybuchu, dlatego przypominamy o naszych wątkach w wielkim zrywie narodowym.
– Rząd Narodowy zdecydował, że w powstaniu wezmą udział mieszkańcy wszystkich trzech zaborów. Jednak przypisano im różne role. Walki miały toczyć się głównie w Zaborze Rosyjskim. Galicja oraz Pomorze miały wspierać walczących poprzez przerzut broni i ludzi. A także leczenie rannych powstańców – wyjaśnia Zbigniew Potocki ze starogardzkiego Muzeum Ziemi Kociewskiej.

W marcu 1863 roku udało się kupić w Anglii poważną ilość broni i materiału wojennego, m.in.  2 lekkie jedno-funtowe gwintowane armaty Whitworth z zapasem 2000 pocisków, jedną armatę gwintowaną 6-funtową Whitworth z zapasem 500 pocisków pełnych a także ponad 1000 sztuk karabinów z amunicją i bagnetami. 160 członków załogi miało dotrzeć z Londynu do litewskiej Połągi i połączyć się z oddziałami płk Zygmunta Sierakowskiego. Całością akcji dowodził mieszkający na Pomorzu, płk. Teofil Łapiński. Rejs zakończył się jednak niepowodzeniem. Sierakowski nie zdołał przebić się ze swymi oddziałami na miejsce desantu. Trafił do rosyjskiej niewoli i skazany na śmierć. A statek zawrócono do Anglii.

 
EDWARD KALKSTEIN

Jak przypomina historyk, ważną postacią powstania był Edward Kalkstein, który zorganizował przerzut 200 sztuk broni z Niemiec do Zaboru Rosyjskiego. – Pod pseudonimem „Moller” kupował broń w Turyngii. A następnie trasą przez Działdowo przerzucał ją do Królestwa. Po przeprowadzeniu w jego mieszkaniu rewizji został aresztowany. Sąd w Berlinie skazał go na rok więzienia. Siedział w gdańskiej Twierdzy Wisłoujście – dodaje Potocki.

Bezpośrednią przyczyną powstania była tzw. branka, czyli przymusowe wcielenie do rosyjskiego wojska patriotycznej polskiej młodzieży ziemiańskiej. W XIX wieku służba w carskiej armii trwała 25 lat. Polacy pełnili ją tysiące kilometrów od domu – na Kaukazie lub za Bajkałem. 

– Na Pomorzu za rekrutację odpowiedzialny był Hiacynt Jackowski. Przez Wisłę w okolicach Nowego i Opalenia przeprawiło się około 500 Kociewiaków, którzy chcieli zasilić powstańcze szeregi. A do granicy rosyjskiej mieli do przejścia ponad 130 kilometrów – pointuje Potocki.

W ponad 1200 potyczek przez cały okres powstania wzięło udział łącznie 200 tys. Polaków. Słabo wyszkolonych i jeszcze gorzej wyekwipowanych. Car do ich pacyfikacji wysłał 127 tys. dobrze wyposażanych i jeszcze lepiej dowodzonych regularnych żołnierzy. W efekcie jak szacują historycy 10 tys. straciło życie w walkach, 25 tys. zesłano na Syberię a 10 tys. udało się na emigrację.

Tomasz Gdaniec/mro

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj