Dzieci boją się ciemności, a przy ich szkole nie ma latarni. Taki problem mają rodzice w Gdyni-Karwinach

Nieoświetlony plac zabaw i przejścia dla pieszych. Tak wygląda teren przy Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 2 w Gdyni-Karwinach. Jak mówią rodzice, wczesnym rankiem, kiedy jest jeszcze ciemno i po południu, dzieci boją się tędy chodzić. – Rano o godzinie 7:00 odwożę córkę i czekam te 50 metrów dalej pod szkołą patrząc, czy weszła do szkoły. Jest po prostu bardzo ciemno. Nie dziwię się, że dzieci boją się chodzić same. Widzę, że jedno przejście dla pieszych jest oświetlone, ale dwa kolejne nie. Do tego, na placu zabaw, który jest przed szkołą, nie ma ani jednej latarni. Nie można nawet powiedzieć, że jest jakaś awaria. Tu po prostu nikt nie zaprojektował żadnej latarni. Trzeba tu sobie doświetlać drogę telefonem – opowiada pani Anna.

DZIECI PROSZĄ, BY JE ODBIERAĆ

Zdarza się, że dzieci proszą, by rodzice odbierali je po skończonych lekcjach. – Mieszkam niedaleko szkoły, więc widzę, jak wygląda droga i plac zabaw. Tył szkoły w ogóle nie jest oświetlony. Mój syn niejednokrotnie prosił, żeby po niego przyjść, kiedy kończył zajęcia o 17:00 czy angielski o 19:00 – dodaje pani Katarzyna.

BĘDĄ PIENIĄDZE?

Problemem oświetlenia zainteresował się wiceprezydent Gdyni, Marek Łucyk. Na spotkaniu z przedstawicielką rodziców zapewnił, że miasto chce znaleźć pieniądze na dodatkowe latarnie. – Pierwszy krok jest taki, że zleciliśmy Referatowi Przygotowania Inwestycji wstępną wycenę, czyli przygotowanie kosztorysu montażu tych lamp. Kiedy otrzymamy tę wycenę i zobaczymy, jaka to jest kwota, to postaramy się spotkać przede wszystkim z przedstawicielami rady dzielnicy i zaproponujemy jej współfinansowanie – wyjaśnia.

Drugą możliwością jest złożenie projektu do zrealizowania w ramach Budżetu Obywatelskiego.

SPOWOLNIĆ RUCH PRZY SZKOŁACH

Gdynia planuje również wprowadzić program, który ma spowolnić ruch samochodów przy szkołach. Przy kilku z nich, na północy Gdyni, w Śródmieściu oraz Dąbrowie, staną specjalne znaki. – Polega to na tym, że zmierzona jest prędkość danego samochodu i pojawia się jakiś znak, czy to czerwona smutna buźka, kiedy auto jedzie za szybko, czy po prostu znak z napisem „Uwaga, dzieci”. Najchętniej widzielibyśmy zielone uśmiechnięte buźki. To powoduje, że kierowcy wiedzą, że zbliżają się do terenu szkoły i zachowują dwa razy większą ostrożność, żeby dzieci bezpiecznie przechodziły przez ulicę – dodaje Marek Łucyk.

Postawienie znaków ma kosztować około 100 tysięcy złotych. Wszystko ma być gotowe do końca roku.

Magda Manasterka/mar
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj