Piece i kotłownie pod nadzorem straży miejskiej. Funkcjonariusze kontrolują, czy gdańszczanie nie palą śmieci

Straż miejska sprawdza, czy mieszkańcy nie palą śmieci w piecach. Średnio dwa razy dziennie ekopatrol kontroluje kotłownie i piece w domach. Od czerwca 2020 roku strażnicy pobrali 37 próbek popiołu do badania.

– Zgłoszenia dotyczące podejrzenia spalania odpadów, które trafiają pod numer 986, realizuje patrol wyznaczony przez stanowisko kierowania. Jest to najczęściej patrol dzielnicowy, znajdujący się najbliżej miejsca wskazanego w zgłoszeniu.  Jeśli funkcjonariusze mają wątpliwości i jest potrzeba pobrania próbki popiołu, proszą o wsparcie referat ekologiczny – mówi Marta Drzewiecka, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Gdańsku.

DROGI INTERWENCJI

Trzeba też dodać, że numer alarmowy 986 to jeden z kanałów, na który mieszkańcy zgłaszają swoje podejrzenia związane ze spalaniem odpadów. Tego typu zgłoszenia, które docierają do straży miejskiej drogą mailową, w pismach, a także przez Gdańskie Centrum Kontaktu, są obsługiwane wyłącznie przez funkcjonariuszy referatu ekologicznego.

Realizowanie zgłoszeń dotyczących spalania odpadów to jedno z zadań referatu ekologicznego. Dzieli się on na dwie sekcje. Pierwsza z nich – sekcja ochrony środowiska – przeprowadza kontrole w zakresie spalania odpadów oraz pobiera próbki popiołów do badania.

PRZESTRZENIE KONTROLNE

Ponadto funkcjonariusze sprawdzają odprowadzanie ścieków, lokalizują miejsca nagminnie zaśmiecane, w szczególności dzikie wysypiska śmieci oraz prowadzą czynności w celu ustalenia sprawców oraz doprowadzenia do usunięcia odpadów.

Druga – sekcja kontroli odpadów – działa w ścisłej współpracy z Wydziałem Gospodarki Komunalnej. Zajmuje się ona kompleksową kontrolą gospodarki odpadami komunalnymi, w tym egzekwowaniem od właścicieli nieruchomości obowiązków w zakresie czystości i porządku wynikających z ustawy.

KARY

Ekopatrol wystawił w ostatnich siedmiu miesiącach mandaty na kwotę 19 tysięcy złotych. Zgodnie z przepisami za palenie śmieci grozi nawet do 5 tysięcy złotych grzywny albo nawet 30 dni aresztu. Zazwyczaj jednak kończy się na mandatach w wysokości od 20 do 500 złotych.

 

Maciej Naskręt/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj