O stuletnim gdyńskim porcie i jego projektancie. Rozmowy w plenerowym studiu Radia Gdańsk na Skwerze Kościuszki [POSŁUCHAJ]

Tym razem Radio Gdańsk nadawało z okolic „Daru Pomorza”, z nabrzeża, wszak część gdyńskiego Skweru Kościuszki jest własnością portu, który obchodzi swoje setne urodziny. Z naszymi gośćmi rozmawialiśmy o inż. Tadeuszu Wendzie, głównym projektancie i kierowniku budowy Portu Gdynia.

W ramach jubileuszu w mieście stanął jego pomnik. – Ta część Skweru Kościuszki to jedyne publiczne nabrzeże w polskich portach. Za nami jest aleja statków pasażerskich. To ewenement – przypomniał Adam Schmidt z zarządu, działu marketingu Portu Gdynia.

„ZADANIE BYŁO TRUDNE”

– Inżynier Wenda został wysłany z poleceniem znalezienia takiego miejsca, gdzie można byłoby zbudować polski port. Zadanie było trudne, a presja duża. Rok 1920, trwa wojna z bolszewikami, do Wolnego Miasta Gdańska przypływają statki z Francji z zaopatrzeniem dla polskiego wojska i niemieccy dokerzy nie chcą tego rozładować. Wtedy właśnie zaświeciła się lampka. Trzeba zrobić nasz własny port – wyjaśnił.

„ODSŁONIĘCIE POMNIKA JEST TYM, CO MU SIĘ NALEŻAŁO”

– Niedaleko nas jest ulica Waszyngtona 38, gdzie jest dawna siedziba biura budowy portu. Była sytuacja, że w Warszawie fetowano ministra Kwiatkowskiego, wręczano odznaczenia i mówiono: „za budowę portu”. Inżynier Wenda był cały zbulwersowany, wpadł w gorszy nastrój i pracownicy tego biura złożyli się między sobą, kupili paterę i wręczyli mu ją – opowiedział mniej znaną ciekawostkę Adam Schmidt.

– Odsłonięcie pomnika jest oddaniem Tadeuszowi Wendzie tego, co mu się należało – podsumował.

Posłuchaj całej rozmowy z Adamem Schmidtem:

GDYNIA OD 1914 ROKU

Małgorzata Sokołowska jest autorką nietypowego albumu Gdyni. Opowiada w nim historię, a właściwie prehistorię tego miasta od czasów I wojny światowej.

– Na szczęście wiele gazet jest obecnie dostępnych online. Siedziałam zatem w internetowych bibliotekach od samego świtu. To naprawdę wciąga. Trudo się od tego oderwać. Z fragmentów artykułów można wyciągnąć pasjonujące historie. Zaczynam od roku 1914. Za chwilę wybucha wojna, Kaszubów zaczynają brać do pruskiej armii. Piszą listy i często są one w gazecie publikowane. Było na przykład ogłoszenie, że gdynianie szukają krawca, bo jedyny, który był, został zabrany na front. Ale czy mała wioska potrzebowałaby takich luksusów? Wychodzi więc na to, że mieszkali tu bogaci gospodarze – powiedziała Małgorzata Sokołowska, dziennikarka, pisarka.

– O porcie pisali bez przerwy. Jest uroczystość wbicia pierwszej łopaty, zilustrowana, z dokładną relacją. Co ciekawe, mimo tej uroczystości, wciąż trwała awantura dotycząca tego, gdzie port tak naprawdę ma być zlokalizowany. Julian Rafalski napisał, że port powinien być w Pucku. Nawet go narysował. Julian Rummel później napisał, rozrysował go w taki sposób, że był większy niż wszystkie porty niemieckie i to razem wzięte. Narobił tym dużo szumu jednak. Była też silna grupa, która uważała, że port powinien być w Tczewie, a do Wolnego Miasta Gdańska przekopie się kanał, którym wychodziłyby statki. Dzisiaj wydaje się nam to kompletnie głupie, ale mówiły to osoby na stanowiskach, które przekonały do pomysłu marszałka sejmu – opowiadała autorka dzieła „Polski cud nad Bałtykiem”.

Posłuchaj całej rozmowy z Małgorzatą Sokołowską:

„DOPIERO TERAZ MOGĘ ZŁAPAĆ DZIADKA ZA RĘKĘ”

Hanna Wenda-Uszyńska przybyła do naszego plenerowego studia bardzo zmęczona. Jak przyznawała, była również niezwykle rozemocjonowana. Chwilę wcześniej uczestniczyła w odsłonięciu pomnika swojego dziadka inż. Tadeusza Wendy.

– Jestem rozdarta w środku i tak szczęśliwa, że właściwie każda komórka mi się chyba trzęsie. Najbardziej cieszy mnie to, że kiedy mój ociec umierał, a on tak bardzo pielęgnował pamięć o moim dziadku, to poprosił mnie, abym przejęła te wszystkie sprawy po nim. Powiedział mi, żebym pamiętała o Gdyni, bo to jest nasza rodzina. Wydaje mi się, że bardzo dobrze znam obecnie dziadka, choć nigdy nie siedziałam mu na kolanach. Dopiero teraz mogę złapać go za rękę. To dla mnie coś niesamowitego. Rozumiem, dlaczego Gdynię nazywał swoim dzieckiem – powiedziała Hanna Wenda-Uszyńska, wnuczka inż. Tadeusza Wendy.

Posłuchaj całej rozmowy z Hanną Wendą-Uszyńską:

Beata Szewczyk/pb

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj