Dyrektor Muzeum Archeologiczno-Historycznego w Elblągu Lech Trawicki został odwołany. Taką decyzję podjął prezydent Elbląga po kontroli, która wykazał na koncie muzeum brak środków rzędu 28 tysięcy złotych. Witold Wróblewski zarzuca dyrektorowi szereg nieprawidłowości.
– Defraudacja środków finansowych – mówi się, że to tylko 28 tys. zł. Gdyby jednak był to 1 mln zł i te pieniądze nie wróciłyby do miasta, to wtedy byłoby to złe, czy nie? Rażące łamanie dyscypliny finansów, brak nadzoru dyrektorskiego. To są te rzeczy, które dyskwalifikują pana dyrektora z pełnienia tej funkcji. Mało tego, nawet związek zawodowy NSZZ „Solidarność” negatywnie go ocenił. Cytuję: „wyłącznie kompleksowa kontrola umożliwiłaby pełne poznanie efektów lekceważącego podejścia pana Lecha Trawickiego do pełnionej funkcji dyrektora muzeum”. To jest opinia związku, nie moja. Taka kontrola kompleksowa jest planowana. Nie będę natomiast odnosił się do wyimaginowanych przez pana dyrektora treści. W tym czasie, kiedy powziąłem informację, że na prywatne konto zostały przekazane publiczne środki finansowe, to się z nim nie spotkałem, nie rozmawiałem. Wdrożona została kontrola, są wnioski pokontrolne, jednoznacznie dyskwalifikujące pan dyrektora Trawickiego z pełnionej funkcji – mówił podczas konferencji prezydent Wróblewski.
DYREKTOR: NIE JA DOKONAŁEM DEFRAUDACJI
Odwołany dyrektor elbląskiego muzeum Lech Trawicki nie zgadza się z zarzutami i zapowiada skierowanie sprawy do sądu.
– Nie ja dokonałem defraudacji. Od razu po tym, gdy dowiedziałem się, że z konta muzeum zniknęły pieniądze, podjąłem wszelkie możliwe działania naprawcze. 15 grudnia mieliśmy już pełny obraz sytuacji. 20 grudnia odbyła się konfrontacja z pracownicą, podczas której przyznała się do winy i zobowiązała do zwrócenia tych pieniędzy wraz z odsetkami – i zostały one zwrócone. W tym momencie nie ma żadnej straty w mieniu. Zaniedbaniem z mojej strony było to, że miałem za duże zaufanie do pracownika. To był mój błąd i to może podlegać karze dyscyplinarnej – chociażby naganie i wpisaniem do akt. Nie uważam jednak, że powinienem zostać zwolniony – broni się dyrektor Trawicki.
W sprawie defraudacji publicznych pieniędzy prowadzone jest prokuratorskie śledztwo.
Marek Nowosad/aKa