Brak sylwestra, ograniczone inwestycje, ogrzewanie i koszenie. Gdańskie cięcia w dziurawym budżecie

(fot. Radio Gdańsk/Bartosz Stracewski)

Nie będzie miejskiego sylwestra, ograniczone zostaną nowe inwestycje tak, by dokończyć zaplanowane. W urzędach i innych budynkach publicznych przykręcone zostaną kurki z ogrzewaniem. Nawet uliczne śmietniki będą opróżniane rzadziej. Tak oszczędzać będą gdańscy urzędnicy – ale i tak luka w miejskiej kasie pobije wszystkie rekordy.


– Ciężkie czasy inflacji, drożyzny i wyższych cen energii – tak projekt budżetu na 2023 rok nazwali sami urzędnicy. Nic dziwnego – deficyt w kasie miasta będzie rekordowo wysoki i osiągnie 767,9 miliona złotych. Gdańsk w przyszłym roku liczy na 3,9 miliarda złotych dochodów, ale wydatki szacowane są na 4,6 mld złotych. Brakujące pieniądze to właśnie deficyt, który pokrywać można np. z długoterminowych pożyczek.

Urzędnicy, podając przyczyny najwyższego w historii miasta deficytu budżetowego, wymieniają na początku: zmiany podatkowe wprowadzone przez rząd, skutkujące niższymi przychodami samorządów z podatku PIT i wprowadzane przez rząd podwyżki płacy minimalnej.

– Gdyby nie było zmian wprowadzonych przez władze centralne, wpływy do budżetu Gdańska z PIT w wynosiłyby 1,4 mld zł. Zaplanowane przez rząd mamy 900 milionów, czyli ponad pół miliarda złotych nie wpłynie do gdańskiego budżetu na realizację różnych usług w mieście. Otrzymaliśmy rekompensatę z budżetu państwa, wynoszącą w sumie 246 milionów złotych, jednak jest to o wiele mniejszą kwotą niż to, co byśmy otrzymali bez zmian w PIT – wyliczała Aleksandra Dulkiewicz.

(fot. Radio Gdańsk/Bartosz Stracewski)

Wśród innych przyczyn wzrostu kosztów – a w konsekwencji powiększenia finansowej luki – wymieniano między innymi wzrost cen energii elektrycznej, ogrzewania i inflację. Ta daje o sobie znać przy kredytach, które zaciągano w poprzednich latach.

Wzrost kosztów miasto rekompensuje cięciem wydatków. Finansowych cięć – w porównaniu do pierwszej wersji budżetu na przyszły rok – musiało być sporo. Skarbnik Gdańska przyznała, że pierwsze wyliczenia skutkowały deficytem wyraźnie przekraczającym 1,3 miliarda złotych. Projekt uchwały budżetowej liczy kilkaset stron i dopiero dziś, czyli ostatniego dnia przewidzianego przez prawo, został przekazany przewodniczącemu rady miasta.

(fot. Radio Gdańsk/Bartosz Stracewski)

Urzędnicy, mówiąc o budżetowych cięciach, ograniczyli się do ogólnych liczb i przykładów oszczędzania gotówki. I tak miasto nie zrealizuje zakupu pięciu autobusów elektrycznych, a planowany remont dziesięciu tramwajów będzie musiał poczekać. Nie powstaną szklarnia w Parku Oliwskim i nowa odsłona Wielkiej Alei Lipowej. Trawniki na terenach miejskich będą koszone dwa razy w roku, a nie – jak dotychczas – cztery. Również o połowę rzadziej, czyli sześć razy na rok, zamiatane i czyszczone będą ulice, a publiczne śmietniki nie będą już opróżniane codziennie. Remonty chodników i ulicznych latarni również poczekają na lepsze czasy.

Dużym obciążeniem dla budżetu pozostaje komunikacja miejska. Tu urzędnicy przyznali, że podejmowane dotychczas próby podniesienia wpływu z biletów nie sprawdziły się, a z budżetu do działania komunikacji trzeba dokładać coraz więcej. Oszczędności – według deklaracji urzędników – najmniej dotknęły obszary edukacji, opieki społecznej i senioralnej oraz polityki społecznej.

Szczegółowe informacje zawarte są w projekcie uchwały budżetowej. Radni będą głosować w tej sprawie 15 grudnia.

Bartosz Stracewski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj