Wicewojewoda Aleksander Jankowski: „Branży mleczarskiej grozi likwidacja, a krowom rzeź”

(Fot. Radio Gdańsk/Bartosz Stracewski)

Możliwość likwidacji hodowli krów, a nawet zamykanie rodzimych mleczarni z powodu nieopłacalności produkcji i przetwórstwa mleka – chociaż ten problem w teorii dotyczy tylko rolników i przemysłu, w praktyce już przekłada się na nasze talerze. Pomorski wicewojewoda alarmuje: rośnie import przetworów mlecznych z Zachodu, który bez odpowiednich regulacji może doprowadzić do załamania się branży mleczarskiej, nie tylko na Pomorzu.

Czy ser, na którego opakowaniu widnieje informacja o wyprodukowaniu w Polsce, rzeczywiście jest rodzimym produktem? Okazuje się, że nie – spośród pięciu działających na Pomorzu mleczarni aż trzy zajmują się tylko pakowaniem sera z zachodniej Europy, co oznacza, że ser „Made in Poland” w dużych sieciach spożywczych jest w rzeczywistości pociętym na kawałki blokiem sprowadzonym między innymi z Niemiec, Holandii, Belgii czy Francji. W rzeczywistości na Pomorzu produkuje się około 400 ton sera miesięcznie, a kolejne 325 ton tego produktu jest przywożone z Zachodu i sprzedawane jako polski produkt. Dla polskich mleczarni oznacza to dwa poważne problemy. Pierwszy dotyczy sprzedaży gotowego sera, na który coraz trudniej znaleźć odbiorców. Drugi – poważniejszy – to pogarszająca się sytuacja rolników zajmujących się hodowlą bydła mlecznego, ponieważ na skutek zmniejszania się popytu na przetwory z mleka krowiego drastycznie spada cena, po której kupowane jest ono od rolników. Żeby nie być gołosłownym: od grudnia do marca cena spadła z około trzech złotych za litr do około 2,45 złotych.

– Według wyliczeń Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka granica opłacalności produkcji mleka surowcowego na chwilę obecną wynosi około 2,25 złotych za litr. Poniżej wspomnianej ceny hodowcy musieliby dokładać do produkcji, co wydaje się mało prawdopodobne. Przed całą branżą mleczarską staje więc widmo likwidacji, a krowy mogą po prostu trafić prostu na rzeź – przestrzega Aleksander Jankowski, wicewojewoda pomorski.

NIE TYLKO SERY

Niestety, do kraju trafiają nie tylko gotowe do przepakowania produkty – od grudnia do marca do trzech z pięciu mleczarni na Pomorzu sprowadzono też przynajmniej ponad pół miliona litrów mleka pełnego z Niemiec, prawie 400 tysięcy kilogramów mleka w proszku z Francji, Holandii, Irlandii, Belgii i Wielkiej Brytanii, a także ponad 21 tysięcy kilogramów śmietanki z Niemiec i Włoch. Wszystko to zwiększa obserwowany przez branżę mleczarską spadek popytu na polskie mleko.

– Dla małych hodowców próg opłacalności to ponad 2,40 złotych za litr mleka, podczas gdy dla bardzo dużych producentów będzie nim 2,25 złotych, bo duży ma niższe koszty produkcji. Na dziś jeśli jako całe środowisko nie weźmiemy spraw w swoje ręce, małe mleczarnie i producenci po prostu nie wytrzymają, a przecież nasze rodzime produkty są po prostu smaczne, to wyroby produkowane na nasz lokalny rynek – tłumaczy zawiłości branży Józef Warunek, przewodniczący Pomorskiego Związku Hodowców Bydła Mlecznego, dodając, że potrzebne jest pilne działanie, bo „jeśli mleczarnie, przetwórcy i handel nie siądą do jednego stołu, to hodowca, jak zlikwiduje krowy, nie będzie w stanie wrócić do tej działalności”.

„WALCZYMY O POLSKICH PRODUCENTÓW”

Z informacji wicewojewody pomorskiego wynika, że większość pomorskich mleczarni zajmuje się wyłącznie pakowaniem na przykład sera sprowadzanego z Niemiec. Dane dotyczące realnego importu nie są jednak dokładne, bo producenci zasłaniają się tajemnicą handlową.

– Mamy świadomość tego, że komunizm się skończył, a cenę ustala rynek i konkurencja. Pytanie tylko, czy ta konkurencja jest uczciwa? Każde państwo walczy o swoich producentów i ich wyroby, uruchamia ogromne pieniądze, żeby promować swoje produkty. Godzimy się z tym i szanujemy to, ale nie możemy godzić się na sytuację, w której ceny surowca gwałtownie spadają, a te produktów utrzymują się albo rosną. Mamy swoje służby, występujemy z odpowiednimi pytaniami i próbujemy sprawdzić pewne rzeczy. Walczymy o nasz rynek, polskich producentów i tradycję produkcji, która ma na Pomorzu ponad 50 lat tradycji – dodaje Tadeusz Cymański, poseł Solidarnej Polski, podkreślając, że „nawet najlepszy polski produkt nie będzie w stanie konkurować z importem, jeśli cios będzie zadany poniżej pasa”.

Do Janusza Kowalskiego, wiceministra rolnictwa, skierowano apel o zbadanie problemu na poziomie ogólnopolskim, z wykorzystaniem narzędzi i metod stosowanych przez resort rolnictwa. W ramach weryfikacji skali problemu inspekcja weterynaryjna lub sanepid mogłyby przeprowadzić w mleczarniach i zakładach przetwórstwa mlecznego kontrole pod kątem sprowadzania takich produktów jak masło czy sery twarde i miękkie. Propozycja zakłada też powołanie komisji trójstronnej przy Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz możliwość ustalenia „przez państwowy organ statystyczny rzeczywistych minimalnych kosztów produkcji jednego litra mleka surowcowego”.

Bartosz Stracewski/MarWer

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj