Mężczyzna, którego służby poszukiwały w rejonie Zatoki Gdańskiej, sam zgłosił się na policję

(Fot. Pixabay)

Służby ratownicze poszukiwały w sobotę późnym wieczorem dwóch osób, które po południu weszły do wody w Zatoce Gdańskiej z deską SUP. W niedzielę policjanci patrolowali akwen i analizowali monitoring pod kątem poszukiwań 50-letniego mężczyzny i nastolatka. Mężczyzna w poniedziałek zgłosił się na komisariat policji.

AKTUALIZACJA, 31 LIPCA godz. 10.30:

– W poniedziałek rano mężczyzna, który w sobotę wszedł do wody z deską na plaży w Jelitkowie, najpierw skontaktował się z WOPR-em, a następnie około godz. 9:00 stawił się w komisariacie na Przymorzu – poinformowała oficer prasowa gdańskiej policji podinsp. Magdalena Ciska.

Dodała, że policjanci w rozmowie z mieszkańcem Gdańska ustalili, że jemu, jak i jego kilkuletniemu synowi nic się nie stało. – Ze wstępnych ustaleń wynika, że po wyjściu z wody mężczyzna poszedł do domu z synem i zapomniał o rzeczach, które zostawił na plaży – oznajmiła.

W działania zaangażowani byli policjanci, WOPR, SAR i funkcjonariusze Straży Granicznej.

W NIEDZIELĘ, 30 LIPCA, INFORMOWALIŚMY:

Oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku Magdalena Ciska poinformowała, że w sobotę około godziny 19:00 policjanci odebrali zgłoszenie od pracowników wypożyczalni sprzętu wodnego, że na plaży w Jelitkowie, w godzinach między 14:00 a 15:00 mężczyzna w wieku 50 lat z dzieckiem w wieku 12-14 lat weszli do wody z deską SUP i do chwili zamknięcia wypożyczalni nie wrócili po pozostawione na plaży klapki, plecak i ręcznik.

– Po otrzymaniu zgłoszenia rozpoczęły się poszukiwania tych osób. W działania zaangażowani byli policjanci, WOPR, SAR i funkcjonariusze Straży Granicznej. W sobotę w nocy służby zakończyły działania. Nikogo w wodzie nie znaleziono, do chwili obecnej nie zgłoszono też zaginięcia takich osób — dodała Ciska.

W niedzielę policjanci komisariatu wodnego patrolowali rejon Zatoki Gdańskiej pod kątem poszukiwań tych osób, funkcjonariusze analizują zapisy z kamer monitoringu. – Nawiązano też kontakt z innym jednostkami, aby monitorować linię brzegową — zaznaczyła gdańska funkcjonariuszka.

PAP/kł

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj