Lekarka tłumaczy dlaczego na SOR czeka się tak długo. „Pacjenci nie widzą, co dzieje się na zapleczu”

– Zupełnie inaczej rzeczywistość wygląda z perspektywy pacjenta, niż z perspektywy lekarza i innych pracowników szpitalnych oddziałów ratunkowych – mówiła lekarka.

W audycji Bądź Zdrów gościem Joanny Matuszewskiej była dr n.med Ewa Raniszewska, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii oraz medycyny ratunkowej z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, na co dzień pracująca w Klinicznym Oddziale Ratunkowym.

„OD SAMEGO CZEKANIA MOŻNA SIĘ ROZCHOROWAĆ”

Prowadząca cytowała smsy i wiadomości od słuchaczy skarżących się na długi czas oczekiwania. Pani Anna pisała: Trafiłam na SOR z prawie 90-letnią mamą. Tego wielogodzinnego czekania nie da się zapomnieć. Wchodzący i wychodzący lekarze. I nic się nie dzieje. I pacjenci pokornie czekający. Od samego czekania można się rozchorować. Mama w pewnym momencie wstała i powiedziała, ze więcej nie będzie czekać – opisywała słuchaczka.

INNA PERSPEKTYWA

Pacjenci krytykowali długie kolejki oraz brak zainteresowania personelu. – To zupełnie inaczej wygląda z perspektywy pacjenta. Czasem brakuje dobrej komunikacji pomiędzy personelem a pacjentami i ich rodzinami. Trzeba pamiętać, że praca w oddziale ratunkowym jest zogniskowana na kilku poziomach: na przyjmowaniu pacjentów docierających o własnych siłach, na drugim poziomie są pacjenci przywożeni karetkami, a trzeci poziom to pacjenci w bardzo ciężkim stanie, którzy przylatują śmigłowcami. Pacjenci w poczekalni tego wszystkiego nie widzą – tłumaczyła dr Ewa Raniszewska.

 W audycji wyjaśniała też na czym polega segregacja pacjentów i co oznaczają kolory opasek wydawanych na oddziałach ratunkowych. Mówiła też dlaczego część osób nie powinna trafiać na SOR i co można zrobić, żeby rozładować kolejki.

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj